Za trzebnickimi sadami, za malowniczymi polami,
jest wioseczka, Marcinowo, gdzie Pan Marian wita się z nami...
Gdy komuś zdarzy się zbłądzić, w te marcinowskie strony,
zostanie - po staropolsku - szczodrze ugoszczony...
Bo tutaj szacunkiem otoczon jest gość każdy,
Pan Marian ma serce na dłoni, dla wszystkich i zawżdy...
jest wioseczka, Marcinowo, gdzie Pan Marian wita się z nami...
Gdy komuś zdarzy się zbłądzić, w te marcinowskie strony,
zostanie - po staropolsku - szczodrze ugoszczony...
Bo tutaj szacunkiem otoczon jest gość każdy,
Pan Marian ma serce na dłoni, dla wszystkich i zawżdy...
Stwierdziliśmy, że taki piękny dzień wrześniowy, otulony słońcem i opleciony delikatnym babim latem, spędzić należałoby wyjątkowo. Ową "wyjątkowość" - z pewnością - poczuć można w marcinowskim Małym Muzeum Ludowym u Państwa Kowalskich. Jak pomyśleli - tak uczynili. Trzy kilometry - spowite krasą jesiennych pól i sadów, wrześniem torpedującym nasze zmysły i błękitnym niebem ponad nami - nadały tylko smaczku całej wyprawie.
Pan Marian przywitał nas pajdą chleba i serdecznym słowem. Na podwórzu dokazywała gromadka dzieci - jedna z wycieczek kończyła właśnie zwiedzanie. Pomyślałam: "skąd Ten Człowiek czerpie tyle energii, chęci i życzliwości? Chyba każdy powinien sprawić sobie prywatną Fontannę Nadziei i Źródełko Szczęścia, wtedy ten świat byłby piękniejszy i serdeczniejszy..."
Niesamowite, że "Komuś Tak Się Chce". Z pasji. Z zamiłowania. Z dobrego serca. Nie oczekując gratyfikacji, zaszczytów i profitów. Chciałoby się zanucić: "(...) lecz Ludzi Dobrej Woli jest więcej, i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim!" Bo przy Panu Marianie, to nie sposób zginąć; ma On w sobie tyle ciepła i troski, że macki tych najwznioślejszych uczuć odganiają całe zło...
Ileż wrażliwości musi być w Człeku, który ochronnym parasolem osłania najdrobniejszy przedmiot? Ileż dusz, zaklętych w starych rzeczach, ocalił przed cywilizacyjnym holocaustem, zagładą niepamięci? Jaki kawał folkloru i historii umiejscowił na swoim podwórzu - ku pożytkowi dla przyszłych pokoleń!
Kiedy przekroczymy progi Małego Muzeum Ludowego, z każdej strony łypią na nas ciekawskie spojrzenia Przedmiotów z Duszą. Próbują wyczytać one, z mimiki twarzy ludzkiej, co dzisiejszość myśli o reliktach sztuki i kultury ludowej, czy potrafi zachwycać się minionym blaskiem i doceniać dawną użytkowość? Z każdego kąta spoziera na nas przenikliwe oko przeszłej już epoki. Każda izba wypełniona jest, po krańce, niespotykanym wręcz Szacunkiem (do wszystkiego, co nas otacza) - tym Szacunkiem nasiąka się tutaj, chłonie się go, czerpie garściami - ażeby starczyło jeszcze na długo, po opuszczeniu tychże ścian.
Kiedy spaceruje się pośród eksponatów nieomal słychać gwar niecichnących poszeptów. Każdy z nich chciałby opowiedzieć Swoją Historię, błysnąć jakąś anegdotą, pochwalić się dawnymi wyczynami. Tyle uczuć i emocji jest w nich zaklętych. Kołowrotki pachną wirtuozerią pracowitości; w piękne lalki wdrukowana jest dziecięca, bezgraniczna miłość; zegary - niesłyszalnym już - potykiwaniem odmierzają dobre chwile; instrumenty cichutko nucą, pogwizdują, owijają nas muzyki pajęczyną; uprzęże, podkowy, wozy - radosnym rżeniem galopują wspomnień szlakiem. Chwała Temu, który nie pozwolił umrzeć, ni zmarnieć przedmiotom nawykłym do ciepła ludzkiej dłoni. Niegdyś pieszczone użytkowaniem - na starość trawione rdzą odstawienia... Dobrze, że znalazł się Ktoś, kto przygarnął je i na nowo rozpalił skrę w ich styranych duszach.
Pomyślałam sobie, że gdyby każde domostwo, choć w minimalnym stopniu kultywowało tradycję, pielęgnowało wartości, pochylało się nad tym, co słabe, kruche, ulotne, gdyby choć po trosze chciało wszczepiać w najmłodszych miłość i troskę do ludzi i przedmiotów, gdyby każdemu dane było zaobserwować jak dzieje się to w Marcinowie, w posiadłości Państwa Kowalskich, to... hmm... W takim otoczeniu nie sposób wyrosnąć na człowieka skażonego złymi cechami!
Dziękujemy za ogrom wrażeń, a zwłaszcza za bajkową, radosną i rozśpiewaną karuzelę, która przeniosła nas w niezwykły świat magii. Dla takich chwil warto żyć!
Miło, że są ludzie potrafiący docenić włożony trud i masę wyrzeczeń Tych Ludzi :) na domiar w jakże pięknym stylu :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie.
OdpowiedzUsuńTen trud, wyrzeczenia, bezinteresowność i kilka jeszcze Wartości, które - z lubością - tam podejrzałam zasługują na to, by dobrze o nich mówić. Dobrze, głośno i w jak najszerszym gronie.
Wszak to po naszej stronie cała była przyjemność...
Również serdecznie pozdrawiam.
AJ
Piękne miejsce, i też jestem pod wrażeniem pasji tego człowieka. A karuzelę miałem okazję oglądać jeszcze nie do końca gotową ;)
OdpowiedzUsuńhttp://prawiezegory.blogspot.com/2011/02/gdzie-diabe-gra-na-skrzypcach-zabadziem.html
Polecam też odnaleźć stronę muzeum w sieci, parę ciekawych rzeczy się znajdzie, m.in. autorskie wierszyki właściciela muzeum
Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 1).
OdpowiedzUsuńhttp://czasdzieci.pl/okiem-rodzica/id,1907ac8.html
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/media/set/?set=a.402320979816067.80773.222249454489888&type=1
OdpowiedzUsuń