Artykuł powstał dla Starostwa Powiatowego w Trzebnicy.
Było to spotkanie w pięknym stylu. Muzyk "opowiadał" nam chopinowskie polonezy (lecz nie tylko). Prowadził słuchaczy sobie jeno znanymi zaułkami, wskazując najurokliwsze fragmenty, skąpane w zupełnie nowym blasku. Przypominało to troszkę jesienny spacer po parku, kiedy dziecko oprowadza rodziców po zakamarkach, do których sami by nie dotarli. Dziecko ma w sobie bowiem niegasnącą pasję, roziskrzoną ciekawość, kryształowe spojrzenie, nie dający się zaszufladkować zachwyt i zamiłowanie do poznawania nowego. Z Panem Januszem jest chyba podobnie - słychać, że kocha wędrówki po chopinowskich poematach fortepianowych. Jest jak rzeczone dziecko, które podczas każdego spaceru podniesie z ziemi jakiś skarb (czy to liść chlapnięty farbą wytrawnego malarza imieniem Październik, czy to muszlę kryjącą w sobie wietrzne klechdy i bajania) - Pan Janusz pochyla się nad każdą nutą, nad każdą pauzą, obracając ją w palcach jak najwytrawniejszą perłę. Czuje się ten Jego zachwyt tonami, płynne odmalowywanie muzycznych nastrojów, miłosne wręcz zachłyśnięcie sekwencjami fal akustycznych - dzięki czemu wychodzą z tego zadziwiające (urokiem) klejnoty dźwiękowe, najprawdziwsze majstersztyki. Połączenie wyrafinowanej światłości z improwizacją, subtelności z temperamentnością - dać musi imponujące owoce. W ten sposób odbiorcy szansę mają przeżyć pełną gamę uczuć i doznań artystycznych.
Dzisiejszy koncert wydźwiękiem nawiązywał do przypadających w październiku rocznic: śmierci Fryderyka Chopina i urodzin Ferenca Liszta. W związku ze zbliżającym się również dniem Wszystkich Świętych, nie mogłam oprzeć się myślom krążącym wokół Nieobecnych, bliższych, dalszych. Nieobecnych bliskich, którzy odeszli daleko. Nieobecnych, którzy bliscy stali mi się dopiero po swym odejściu (a nie brakuje wśród nich wybitnych muzyków). I jakoś tak przypłynęły do mnie horacjańskie sentencje "non omnis moriar" i "exegi monumentum". Pomyślałam, że Muzyka to wspaniała kochanka, owszem, zazdrosna i zaborcza, ale jednako oddana i pełna poświęcenia. Wynieść potrafiąca na szczyty i pojąca bez umiaru nektarem nieśmiertelności. Choć wielu wybitnych kompozytorów nie ma już (fizycznie) pośród nas - ich duch ciągle kręci się po tym ziemskim padole. Muzyka zapewniła im wieczną pamięć, niezniszczalną, nieprzemijającą, ponadczasową i uniwersalną.
Jak podsumował także profesor Adamowski - "Muzycy mają to wielkie szczęście, że nigdy nie zostaną sami. Gdy coś skończy się, przeminie, gdy zawali się coś, ktoś odejdzie - zawsze pozostanie Muzyka".
Nic dodać, nic ująć. Może na koniec tylko mała reprymenda dla uczniów, którzy mieli dziś przyjemność wysłuchać wykonań tak wspaniałego artysty, jakim jest Pan Janusz Olejniczak. Droga Młodzieży, kiepsko odrobiliście zadanie domowe z dobrego wychowania. Kiedy mowa jest o końcu koncertu, to jeśli już podrywamy się z miejsc, to tylko po to, by na stojąco podziękować owacjami Wykonawcy. Najpierw kwiaty, oklaski, może nawet bis; drzwi nie uciekną. Dziękujemy za dzisiejszą obecność. Do usłyszenia na kolejnych spotkaniach, żywimy nadzieję, że troszkę do tego czasu popracujecie nad sobą.