I pobiegli. Niektórzy pierwszy raz, inni – kolejny, z
pewnością byli i tacy, którzy uczynili to już po raz dwudziesty dziewiąty.
Biegli w barwach klubowych, ale też całkiem indywidualnie.
Zdobywając życiówki, i bez spiny, absolutnie rekreacyjnie.
Biegli, bo nie wyobrażają sobie innego zakończenia roku, bo
chcieli sprawdzić się, wesprzeć pana Zbyszka (mierzącego się z podstępną
białaczką) i podopiecznych Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.
Biegli, bo cenią sobie aktywność, ruch, zdrowy styl życia. Bo lubią. Każdy
mógłby tu dopiąć własną intencję.
Potem odbierali medale, nagrody, gratulacje,
noworoczne serdeczności. Jedni dziękowali za doznania, inni wytykali tłok, ścisk, ciasnotę i nie do końca
prawidłowo oznakowaną i zabezpieczoną trasę. Pora na refleksje i wnioski
przyjdzie po sylwestrowym szaleństwie.
Warto zaznaczyć, że tegoroczne wyniki były niespodzianką,
bowiem od kilku lat pierwsze lokaty przypadały tym samym sportowcom, w tym zaś roku
formuła ta została przełamana – ale o tym poczytać możecie na oficjalnej stronie
biegu. Dla mnie – wszyscy są zwycięzcami, albowiem nie miejsce na podium czyni mistrza, ale chęć, aktywność i działanie przybierają go w laury.
Życzę wielu sukcesów w Nowym Roku oraz owocnych treningów
przed jubileuszowym, trzydziestym biegiem.
fot. Igor Dmytrowski |