Kolejny raz gorąco dziękuję cyrkowi Korona za bezpłatne
wejściówki i możliwość podziwiania Artystów przy pracy. To były niezapomniane
dwie godziny.
Ubiegłoroczna relacja podszyta była nutką rozczarowania.
Niby wszystko pięknie, idealnie, ale w programie zabrakło mi elementu
zaskoczenia. Odniosłam się tam do przykładu cyrku Juremix i ich niesamowitej
bajki o Kopciuszku. I jakież było moje zdumienie, gdy teraz, w Koronie, obejrzałam iluzje i transformacje (m. in. etiudę iluzjonistyczną z wykorzystaniem efektów szybkiej zmiany kostiumów) w
wykonaniu niezastąpionego Piotra „Ssnake’a” Wąsika – które były kwintesencją
tego wszystkiego, czego zabrakło mi w spektaklu „Niech żyje cyrk!” Mało tego…
takich cudów to ja się nawet nie spodziewałam! Był moment, że autentycznie przestałam
ufać własnym zmysłom. Ge-nial-ne!
Rzeczony cyrk Juremix serwował nam jednak odsmażane
kotlety, tutaj zaś program co sezon jest inny, świeży. „Fabryka śmiechu” do której
trafiliśmy w 2013 - taśmowo obdarowywała nas powodami do radości. Dawno już nie śmiałam
się tak serdecznie, jak podczas scenek z udziałem Mr Chapa oraz Mr Hot Doga.
Niekwestionowani mistrzowie dobrego humoru.
Masę gorących oklasków otrzymał fantastyczny - w tym co czyni - Vladimir Omelchenko z Ukrainy. Pokaz ekwilibrystyki na wałkach rolla rolla nie
tylko wywołał napięcie, ale i wielki podziw dla sprawności oraz umiejętności
balansowania ciężarem ciała.
Również ring-trapez w kobiecym, polsko-ukraińskim wydaniu
Karolina & Inka zapierał dech w piersiach. Piękno, powab, delikatność i
subtelność wirowały nam nad głowami. U niejednego, z pewnością, wywołały "zawrót głowy".
Podobnie napowietrzne ewolucje w sieciach, w wykonaniu
Piotra Wąsika – wraz z jednoczesnym pląsem cienia syreny na ścianie – miały w
sobie coś mistycznego i baśniowego. Szum fal, nastrojowa melodia – to był naprawdę świetny spektakl; zaplątały się tam liczne ziarenka magii.
W repertuarze znalazły się także – co również zaskoczyło
mnie i poruszyło – akrobacje zwinnych, wesołych i sympatycznych... uchatek kalifornijskich. Odbijanie piłką,
łapanie obręczy, tańce, klaskanie – widywałam już podobne pokazy, ale nie z tak
bliska. Robi wrażenie.
Zresztą cyrk Korona obfituje w zwierzyniec mniej czy bardziej egzotyczny. To zawsze pozostawać będzie kontrowersyjnym tematem, jednakże
przyznać trzeba, że widziałam cyrki, w których zwierzęta traktowało się nie
tak, jak należy. Tutejsze wydają się zadbane, wypielęgnowane, sierść im lśni. Dużo
mówi się o warunkach w jakich są chowane, przewożone, tresowane, jak zimują
(cyrk posiada własne mini zoo), o tym, że wszystko spełnia rygorystyczne normy
i wymogi Europejskiego Stowarzyszenia Cyrków ECA. Żadne ze zwierzaków nie
urodziło się na wolności, wszystkie przyszły na świat już w niewoli.
W roli konferansjera występował rewelacyjny Piotr „Ssnake”
Wąsik. Obsada międzynarodowa: Polska, Czechy, Ukraina, Wielka Brytania, Włochy,
Hiszpania.
Namiot przestrzenny, klimatyzowany; siedzenia pod odpowiednim kątem;
dostępna toaleta; dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa; precyzyjna, żwawa, sprawna
obsługa techniczna; miły i pomocny personel; możliwość internetowego zakupu (tańszych) biletów. W czasie przerwy odwiedzić można bistro (z
hot-dogami, frytkami, napojami, słodyczami, pamiątkami), zafundować sobie
przejażdżkę na wielbłądach, kucykach czy zwiedzić cyrkowe zoo.
Ogromnym plusem jest również fakt, iż osoby gorzej sytuowane
miały wiele sposobności, by wygrać wejściówkę. Sama naliczyłam trzydzieści sześć
biletów do rozdania w Trzebnicy: w lokalnej prasie i na portalach internetowych; do tego doszły
te, ofiarowywane za plakatowanie.
Warto zobaczyć, co potrafią Artyści z Korony. Widowisko na
międzynarodowym poziomie!
Dla takich chwil (oczywiście nie jedynie) przyjemnie być mamą. Znów można bezkarnie
chadzać do cyrków, wesołych miasteczek i innych atrakcji – i tak beztrosko,
cudnie, po prostu bawić się... :)