5.05.2013

Zbratać "wczoraj" z "dziś"... trzebnica-timelapse.pl

Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia pochodzą ze strony trzebnica-timelapse.pl

- Czasem mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do przeszłości. Choć to, co wypracowałem tu i teraz też jest dla mnie ważne… - rzekłeś, a ja wzięłam Cię za rękę i poprowadziłam przed oblicze komputera.

- Znalazłam wehikuł czasu, usiądź i popatrz – odparłam, odpalając stronę http://trzebnica-timelapse.pl.

Nie sądziłam, że aż tak Cię to wciągnie. Zwykle nie jesteś zbyt wylewny i sentymentalny. Tym razem jednak spędziliśmy kilka godzin na nurzaniu się we wspomnień głębi. – Spójrz na to zdjęcie, pamiętasz jak tak wyglądała ta ulica? Faktycznie, dawniej tutaj mieściła się…/ tego tu wcześniej nie było…/ nigdy nie zapomnę jak w tym miejscu…/ o rety, jak dawno tego nie widziałem, zapomniałem już, że…/ a zauważyłaś, ile dzieci na podwórzach…/ kiedyś to się bawiło, nie siedziało przed monitorami…/ i ludzie tu jakby bardziej uważni i otwarci, współdziałają, nie skupiają się tak na sobie…/ kolor niby czarno-biały, a jednak uśmiechy tyle mają odcieni…

Wędrowaniu nieistniejącym szlakiem końca nie było. Pozwoliło nam to odkleić od zdartych podeszew etykietkę problemów zatytułowanych „Dziś” i wskoczyć w beztroskie „Wczoraj”. Biegliśmy radośnie pośród slajdów, pławiliśmy się z rozkoszą w bliższej czy dalszej przeszłości, przystawaliśmy tu i ówdzie, by zaczerpnąć w płuca powiewu nostalgii. A kiedy codzienność zastukała kołatką obowiązków, strzepaliśmy z siebie reminiscencyjne okruchy i wstaliśmy do życia – do „Jutra” – z nieznaną wcześniej energią, którą teraz wręcz promienieliśmy. Zupełnie jakbyśmy właśnie przeżyli oczyszczające katharsis.

Twórca strony jawi mi się nie tylko jako wnikliwy obserwator, ale i współczesny alchemik: czemuś zgoła nieszlachetnemu potrafi nadać szlachetną formę, w dłoniach trzyma panaceum na wiele cywilizacyjnych i duchowych chorób, a do tego eliksir nieśmiertelności nie ma przed nim żadnych tajemnic. Z rozwagą panuje nad zmianami, czasem i przestrzenią, kilkoma kliknięciami potrafi nakazać przeniknąć się zamierzchłym okresom z teraźniejszością. Wie jak zawezwać duchy przeszłości. Wielka to moc. Potrafiąca sypnąć w oczy wspomnień obrazkami, mogąca spowić umysł pajęczą nicią retrospekcji, serce zakuć w dyby tęsknoty, duszę zaś przemienić w echo minionych dni. Filuterne igraszki, choć i z pewną dozą ryzyka – nigdy nie wiadomo jakie demony obudzimy w sobie, jaki grunt poruszony przy tym zostanie, jakie (efemeryczne) pragnienia poczną domagać się pokarmu.

Któż z nas nie marzył, by „pewnego dnia rzucić to wszystko, wyjść rano, niby po chleb  i wrócić na Aleję Pełną Róż”? Pewnego dnia nawet tak pokrótce uczyniłam. Okazało się jednak, że aleja, owszem, jeszcze istnieje, ale zarosła nieznaną mi, obcą, roślinnością; niektóre kwiaty straciły kolor, inne zwiędły, wszystkie za to przybrały jeszcze więcej kolców. I wcale nie jest ich tak pełno, jak niegdyś się wydawało. Krajobraz zmienił się, przyjaciele dorośli, izby nie pachną już podpłomykami. Wspomnienia to mają bowiem do siebie, że często zasuszamy w nich jeno to, co chcielibyśmy pamiętać, całą resztę spychając gdzieś w pokłady nieświadomości. Czasem lepszym rozwiązaniem jest po prostu sięgnąć po fotografie – one rzadko kłamią.

Choć marzymy o cofnięciu czasu, o powstrzymaniu zegarów – on wie co robi. Biegnie, bo tyle jeszcze przed nami. Tak jak rzeka, która nie zatrzyma się dla naszego kaprysu, nie pozwoli wejść dwa razy do tego samego nurtu – woli smagać nas nowym rytmem. Postęp ofiarowuje nam coś niebywałego, trzeba jednak mieć w sobie odwagę, by wyciągać po to nie tylko ręce, ale i pozwolić przeniknąć temu do serca. Bywa jednak, że spotykają nas w życiu chwile, sytuacje, miejsca, ludzie tak wartościowi, że kruszymy swoje serca i zostawiamy tę cząstkę siebie właśnie „tam”. W sprzyjających okolicznościach te okruszki, te paproszki „dobrych momentów” rozpościerają skrzydła nostalgii i zaczynają śpiewać. Jest to tak rzewna melodia, tak przejmujący głos, że dociera do nas i dusze nasze zwijają się z żalu i niespełnienia. Zupełnie jakbyśmy mieli w schowku jakieś zabutelkowane emocje i teraz, oto, korek puścił i bąbelki uderzają nam do głowy. W dużych dozach efekt może być obezwładniający, trudno nad tym zapanować. Chyba każdy czasem tak ma. Dobrze wtedy otworzyć album i zbratać się z tym, co minęło, pogodzić, z ufnością, że jest jak być ma.

Time Lapse jest – moim zdaniem – takim mediatorem między „wczoraj” a „dziś”. Każdy z nich chciałby mieć ostatnie słowo, ale przecież i tak przyjdzie „jutro”, bez względu na wszystko. Czerpmy z chwil to, co najistotniejsze, zbierajmy w menzurkę bogaty osad doświadczenia, nanizajmy na nitkę dni perły historii, byśmy – strojni w przenikliwość i refleksję – przyjmować potrafili z otwartymi ramionami potencjał przyszłości.

Polecam stronę trzebnica-timelapse.pl. Nie tylko wpływa na wyobraźnię, ale i pożywnie karmi zadumą. Czegoś takiego trzeba mi było.




2 komentarze: