31.12.2011

27. Uliczny Bieg Sylwestrowy


Czy zastanawialiście się kiedyś, jak by wyglądało trzebnickie zakończenie roku, gdyby zabrakło Biegu Sylwestrowego? Z pewnością grudniowy pejzaż straciłby wiele na swoim uroku, czegoś by nam brakowało. Te biegi - wszakże - są oczywiste, jak sylwestrowe niebo, rozświetlone kaskadą feerycznych fajerwerków. Nadają naszemu miastu specyficzną atmosferę.

31 grudnia przyniósł w darze pogodę sprzyjającą biegaczom. Wcale zimową, jednak - dzięki temu - morena czołowa łagodniejszą im była, mróz nie odbierał oddechu, a śnieg nie kleił się do butów. Uczestnicy imprezy, patrząc pod nogi, mogli nie zauważyć promyków słońca wychylających się nieśmiało spoza obłoków czy spóźnionych kluczy kaczek - a takowe pojawiały się wtedy nad Trzebnicą.

Sylwestrowe południe skąpane było istnym szaleństwem. Gwar, rwetes, tłumy na ulicach, sportowcy w różnokolorowych strojach, rzesze kibiców, tablice rejestracyjne z różnych stron kraju, ciekawe akcenty i obcojęzyczna mowa. Jest to bowiem impreza nie tylko medialna, mająca swoją historię i klasę, profesjonalnie zorganizowana, ale również - zwyczajnie - lubiana przez miejscowych i przyjezdnych. Liczba uczestników, a także fakt, iż - ze względu na dbałość o dobro biegaczy - wcześniej już zamknięto zapisy, mówią same za siebie. Jak widać, nie brak osób, które pragną żegnać Stary Rok na sportowo, myśląc o swojej kondycji i zdrowiu.

Kiedy wybiła godzina dwunasta, przez Daszyńskiego przelała się barwna fala głów. Jak rwąca rzeka, uwięziona wprawdzie w korycie, ale śmiało mknąca wyznaczonym szlakiem. Chodniki polukrowane były żarliwymi kibicami, dopingującymi biegających amatorów i zawodowców. Flesze aparatów raz po raz przeszywały przestrzeń ulic. Kilkoro maratończyków tak zawzięcie rozgrzewało się przed biegiem, iż przegapili oficjalny start - prędko jednak zreflektowali się i - nie przestając truchtać ani na moment - dołączyli do grupy. Po niedługim czasie począł robić się rozłam w pędzącej zbitce ludzi. Jedni wysuwali się na prowadzenie, inni oszczędzali siły na trudniejsze momenty w tych dziesięciokilometrowych zmaganiach. Na całej trasie nie zabrakło jednak ferworu, determinacji, hartu ducha, woli (sportowej) walki i niezłomnego charakteru. Nie można zapomnieć i o sędziach, którzy cierpliwie dreptali z nogi na nogę, rozcierając zmarznięte dłonie - znaczyli oni szlak swoimi odblaskowymi wdziankami. A i kibice karmili biegających strawą ciepłych słów, życzliwych uśmiechów i rozgrzewających, motywujących oklasków. Był też miły transparent, krzyczący kolorowymi literkami: "Biegnij, Szerszeń, biegnij!"

Zawodowcy podchodzili do sprawy z niezwykłą powagą: na sylwestrowej szali ważyli losy swoich karier, dokonań, mierzalnych wyników, osiągnięć i laurów. Amatorzy traktowali siebie ciut łagodniej, choć chyba każdy stawił się na starcie z jakimś założeniem: przebiegnięcie niełatwych pętli, poprawienie ubiegłorocznego czasu, osiągnięcie wyznaczonej sobie poprzeczki. Kobiety rywalizowały - na trasie - z mężczyznami, młodość startowała obok wieku sędziwego, doświadczenie górowało nad nagimi chęciami, mieszały się narodowości. Liczyła się jednak - przede wszystkim - dobra zabawa - i tego, myślę, nie zabrakło.

Choć sama nie odważyłam się wystartować i skonfrontować swej lichej kondycji z - wyznaczonym przez organizatorów - torem, to z lubością przemierzałam ulice, wypatrując cień znajomych, trzebnickich twarzy. Czerwone były od wysiłku, zroszone potu kroplami, nieraz przepasane grymasem bólu, a jednak malowało się na nich również swoiste dostojeństwo, (należyta) duma, wiara we własne możliwości, entuzjazm i spełnienie. Przecież nie sztuką jest składanie noworocznych obietnic i snucie postanowień, lecz sztuką jest wzięcie się za siebie już teraz, natychmiast, od dzisiaj. Nie jutro, nie od Nowego Roku - ale wyprzedzając jego huczne i głośne przybycie. Wszyscy sportowcy, którzy wybiegli swemu zdrowiu na przeciw - te dziesięć kilometrów - udowodnili (przede wszystkim sobie), że warto być ze swoją kondycją za pan brat. Bez względu na zajętą lokatę. Oby i przyszły rok nie szczędził im powodów do dumy.