Fot.: Barbara Ulatowska - TCKiS |
Już od najmłodszych lat - na pytanie: co zabrałabyś na
bezludną wyspę? - odpowiadałam: książkę. Miałam wprawdzie dylemat, bo równie
kuszącą odpowiedzią był: walkman (taki praprzodek mp3), ostatecznie książka
jednak zwyciężała. Przypuszczam, że gdybym nie miała takiej możliwości, to
pewnie sama bym ją tam stworzyła. Nucąc sobie przy tym ulubione melodie.
O tym, jak wiele korzyści niesie ze sobą czytanie, wiedzą
chyba wszyscy. Rozwija to naszą świadomość, poszerza horyzonty myślowe, uczy
dostrzegania związków przyczynowo-skutkowych, odnajdywania zależności,
wyciągania wniosków, kształtuje postawę refleksji, koncentracji, nie pozostaje
bez wpływu na umiejętność werbalizowania uczuć i potrzeb, rozwija słownictwo –
ogólnie rzecz biorąc: podnosi kompetencje niezbędne do właściwego
funkcjonowania społecznego, komunikacji interpersonalnej. Wspomaga harmonijny rozwój intelektualny i emocjonalny,
uczy wrażliwości, dostarcza rozrywki, obdarza nas cenną i piękną umiejętnością
fantazjowania i odbywania podróży czasoprzestrzennych… w wyobraźni. Bywa
spokojną przystanią, w której ugłaskać można zmysły skołatane codziennością,
przestrzenią relaksu, spokoju, wyciszenia i odpoczynku od nadmiaru stymulacji i
wrażeń, oazą wytchnienia na pustyni obowiązków. Zawsze jest spotkaniem z niezwykłą przygodą
i pomostem międzypokoleniowym, a także niezawodnym towarzyszem i wiernym
przyjacielem.
Wokół wciąż słychać o kryzysie rynku książki i powolnej
agonii czytelnictwa. Nie chcę dać temu wiary. Dobrowolnie rezygnować z takiej
rozkoszy? Niewyobrażalne!
Pamiętam, jak wynosiłam na podwórko (kiedyś one służyły nie
tylko jako parkingi dla aut, ale przede wszystkim były miejscem spotkań i
fantastycznej zabawy okolicznych dzieciaków) książki – rozmaite baśnie,
klechdy, opowiadania – i czytałam młodszym koleżankom i kolegom. Wokół mnie
gromadziły się maluchy, które z wypiekami na twarzach wsłuchiwały się w
lekturę. Uwielbiałam te chwile. Uwielbiałam im czytać na głos, zabierać je na
wyprawę w inny wymiar, bajeczny, magiczny, w którym wszystko jest możliwe. Przeżywaliśmy
gamę rozmaitych emocji – od lęku po euforię.
Nadal bardzo lubię czytać dzieciom na głos, dozować napięcie,
kontrolować dynamikę interakcji poprzez intonację, modulację, rytm, tempo
mówienia, omiatanie ich wzrokiem (tzw. efekt latarni morskiej). Żałuję, że
coraz mniej mam na to czasu. Cieszę się jednocześnie, że moi synowie dorośli
już na tyle, że potrafią czytać samodzielnie, nie zjadają mnie więc wyrzuty
sumienia z powodu tego niedoczasu…
Spotkał mnie wielki zaszczyt, a zarazem ciekawe doświadczenie (obarczone sporą odpowiedzialnością). Tym razem zaproszona zostałam do Konkursu Pięknego Czytania - w charakterze słuchacza i jurora. Jedna z trudniejszych ról, w jakie musiałam się wcielić.
Obawiałam się, czy jestem odpowiednio wypoczęta, nastrojona, skupiona,
obiektywna i sprawiedliwa w ocenach, kompetentna, czy nikogo nie skrzywdzę
swoją notą, czy jakieś podprogowe, podświadome bodźce nie wpłyną na moją
percepcję. Dobrze, że głosy jury rozłożone były na trzy różne osobowości.
Zdziwiły mnie różnice w postrzeganiu, a właściwie w odbieraniu wrażeń
słuchowych, pomiędzy oceniającymi. Wnioskuję z tego, że „obiektywizm” jest
jednak pojęciem względnym. Niby słuchałyśmy tego samego, a jednak – co widać
było po ocenach – słyszałyśmy zupełnie co innego. Zaczęłam szukać wyjaśnienia i
trafiłam na pewne badania, w których tłumaczono: „Wrażenia słuchowe nie są jednak wyłącznie wynikiem biernego odbioru
bodźców zewnętrznych, lecz są dodatkowo uwarunkowane cechami
charakterologicznymi obserwatora, jego doświadczeniem słuchowym oraz procesami
aktualnie zachodzącymi wewnątrz jego organizmu. Zmienność tych warunków
tłumaczy różnice wrażeniowe w odbiorze tych samych bodźców akustycznych przez
różnych słuchaczy oraz wyjaśnia, dlaczego ten sam słuchacz postawiony
dwukrotnie wobec tej samej sytuacji dźwiękowej może odbierać różne wrażenia
słuchowe.” (http://sound.eti.pg.gda.pl/student/tn/zassl.pdf) I wszystko
jasne.
Spotkałam się z opiniami, jakoby dzieci nie powinny czytać
na głos, gdyż – ponoć – wtedy utrwala się w nich nawyk subwokalizacji,
ograniczający w przyszłości tempo czytania w myślach, a także sprzyjający czytaniu
bez zrozumienia. Nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje. Powiedziałabym raczej,
że czytanie na głos to wielka frajda, wspomagająca czytanie ze zrozumieniem.
Ale może się po prostu nie znam…
Cieszę się, że są jeszcze dzieci, które nie wlepiają oczu jedynie
w monitor, tylko karmią się przygodami książkowych bohaterów. Przy okazji projektują
i budują swój układ nerwowy oraz fizyczną strukturę mózgu (jakkolwiek by to nie
brzmiało). Z pożytkiem dla całego społeczeństwa. Amen.
Wszystkim "Pięknie Czytającym" serdecznie gratuluję! Konkurencja była ogromna, albowiem zgłosiło się ponad 200 uczestników, co przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Z tego też powodu konkurs rozciągnięto w czasie - z planowanych 2 dni zrobiło się 6 dni przesłuchań! Nagrodzono po 21 osób w każdej z kategorii.
Wyniki dostępne są już na stronie TCKiS:
http://www.tckis.trzebnica.pl/954/74/konkurs-pieknego-czytania-wyniki.html
Wyniki dostępne są już na stronie TCKiS:
http://www.tckis.trzebnica.pl/954/74/konkurs-pieknego-czytania-wyniki.html