18.12.2014

Czy Ty też wesprzesz Ignasia w jego biegu ku sprawności i jak największej samodzielności?



Za kocimi pagórkami, bukowymi lasami i kilkoma - wijącymi się jak wstążki – potoczkami, przyszedł na świat chłopiec, malutki, drobniutki. I choć wątły był i kruchy (niczym herbatniczek), potrafił przewrócić do góry nogami całe życie pewnej rodziny, której był pisany i która pisana była jemu. Ale nie wyprzedzajmy faktów. Ignaś, bo tak na imię było tej drobnej istotce, z krainy z której przywędrował, przytaszczył ze sobą pokaźny bagaż. Przez pierwsze dni stał on w kącie, zapomniany w ferworze radości i powitań gościa a jednocześnie nowego członka rodziny. Stał sobie więc taki kuferek, nie wadząc nikomu i nie rzucając się nadto w oczy. Nawet nie wiadomo kiedy, nie wiadomo również kto, ani po co, ale stało się – ktoś uchylił wieko. I wtedy rozlazło się po mieszkaniu, codzienności, po całym życiu rodziny, każdej jej dziedzinie. Coś. Coś nienazwanego. Wcześniej nieznanego. Budzącego jednak lęk i niepokój. Nikt nawet nie mógł przypuszczać jak owo „coś” odmieni bieg znanej, lubianej, komfortowej i tak skrupulatnie poukładanej, w miarę przewidywalnej dotąd powszedniości. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, w każdej godzinie rodziło się stadko tajemnic i zagadek. Okazało się, że oto pod jednym dachem zamieszkać trzeba nie tylko ze szczęściem i rozkoszą, ale też z wątpliwościami, obawami, strachem (co to ma wielkie oczy), żalem, buntem, złością, chronicznym stresem, smutkiem i całą tą paletą barw, zwaną inaczej emocjami. Zrobiło się ciasno. Tak, tak, w życiu każdego z nas przychodzi (prędzej czy później, w rozmaitych okolicznościach) taki moment, że gaśnie słońce, pęka niebo, rozlewa się tęcza – i trzeba poradzić sobie jakoś z całą tą kolorystyką nie zawsze łatwych i przyjemnych doznań. To, jaki kolor kuponu chwycimy za ogon jako ostatni, decyduje o najbliższej przyszłości. W tym wypadku, dzięki niebywałej sile miłości, determinacji i paru jeszcze składników, ostatni kupon jaki został na dnie maszyny losującej, miał barwę słoneczną. Jaśniał nadzieją. Promieniał pociechą. Czuć było od niego ciepło otuchy, co dodawało wiary i mnożyło siły. Rodzice czym prędzej pozmiatali resztki niesmacznych wrażeń, pozbierali porozrzucane po kątach perły rozmaitych wzruszeń i nanizali je na żyłkę, silną i trwałą, by nic nie zdołało zbyt łatwo jej przerwać. Ten naszyjnik uniesień stał się cennym talizmanem, takim amuletem na szczęście. Teraz może być już tylko lepiej.

I jest. Ignaś, z małego, nieporadnego dziecięcia wyrósł na dorodnego, dzielnego, wytrwałego i nie poddającego się tak łatwo, czteroletniego Ignacego. Jest pracowity i nie boi się żadnych wyzwań, ni mozolnych, długotrwałych rehabilitacji, co nagradzane jest znacznymi postępami w rozwoju psychoruchowym. Oprócz tego, że ciągle jest Wielką Zagadką, jest również niezwykle przekorny. Zagiąć medycynę? – toż to dla niego pikuś! Wciąż zaskakuje, sprawia cudne niespodzianki i – dla niedowiarków – jest żywym przykładem na to, że cuda jednak zdarzają się.

Z nimi jednakże trochę jak z gwiazdami spełniającymi życzenia. Trzeba je wypatrzeć i wyszeptać, choćby w myślach, to najskrytsze pragnienie. Trochę więc – dopomóc swemu szczęściu.

Ja chyba domyślam się, co uradowałoby serce i duszę tego Dzielnego Wojownika oraz Jego Armii, a Wy?

Im więcej złocistych gwiazd nałapanych w kieszenie – tym większe szanse powodzenia. W jedności siła! To co, pomożemy?


Liczy się każde okazane wsparcie, każdy gest sympatii, każda ciepła i życzliwa myśl. Wpłaty na konto, przekazany 1% podatku, Bieg Sylwestrowy. Bo wiecie, nawet gdy biegacze dotrą już do mety, Ignacego ścieżka ciągle jeszcze biegła będzie swoim własnym, sobie tylko znanym tempem i torem. To maraton. Wielki wyczyn dla małego człowieka. Gorąco mu dopingujmy!

Tutaj poczytacie o ignacowej wędrówce przez życie:
http://ignacowka2010.blogspot.com/

15.12.2014

Doświadczenia i eksperymenty dla najmłodszych (PODM-P)

Dzieci charakteryzuje fantastyczna cecha – niegasnąca ciekawość; wszystko je intryguje, interesuje, wszystko inspiruje, wszystkiego chciałyby doświadczyć, zbadać, pojąć. Zadają setki pytań, jedno za drugim. Niełatwo temu sprostać. Tym mocniej cieszą warsztaty zaproponowane przez Powiatowy Ośrodek Doradztwa Metodyczno-Programowego „Doświadczenia i eksperymenty dla najmłodszych” (partnerstwo - Nauczyciel na 6). Skierowane one były do nauczycieli edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, choć z pewnością mogły zaciekawić również rodziców. Prowadząca zajęcia Anna Łuźniak, doradca metodyczny z zakresu edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej z Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli oraz nauczyciel-praktyk w przedszkolu, we wspaniały, pełen ciepła, humoru, dobrej zabawy, uśmiechu i pasji sposób, wprowadziła chętnych w świat obserwacji, doświadczeń i eksperymentów. W programie przewidziano: poznanie zabaw, technik i ćwiczeń rozwijających twórcze dyspozycje dziecka i nauczyciela oraz poznanie eksperymentów i doświadczeń z wykorzystaniem bezpiecznych materiałów i narzędzi.


Przeprowadzając te doświadczenia można było samemu przekonać się, że dają one nie tylko wiele radości, ale też ukazują naukę (ścisłą) w zupełnie innym świetle, już nie tak niedostępnym, dalekim, lekko odstręczającym, ale wręcz przeciwnie – przyciągającym (jakby ćmy do nocnej lampki), fascynującym, elektryzującym, z lekka... magicznym. Eksperymenty przeprowadzać można wszędzie, nie tylko w specjalistycznych laboratoriach, podobnie jak użyć można powszechnie dostępnych i bezpiecznych składników. Na tym polega odkrywanie otaczającego nas świata, na pytaniach, które zadajemy z wypiekami na twarzy jako dzieci i na tych, które później umykają nam w pędzie dnia codziennego, ale przecież ciągle czają się za każdym rogiem. Dzieci kochają to, co tajemnicze, interesujące, a do nas, dorosłych, należy podsycanie tegoż głodu wiedzy, jak też pomaganie im w zrozumieniu i rozwikłaniu zagadek codzienności.

Po reakcjach uczestniczek, skupieniu przeplatanym salwami śmiechu, wnioskować można było, że warsztaty pokazały ciekawe metody pracy z dziećmi, ale też pozwoliły spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość ich bystrymi oczyma i przyniosły odprężenie, zadowolenie oraz wiele drobinek szczęścia.

Zawsze uważałam, że nie ma to jak dziecięce spojrzenie…



















14.12.2014

Mikołajkowy turniej piłkarski 2014 - Orliki IV vs. Akademia Piłkarska Oleśnica

Grupa Orliki IV, trenująca pod okiem p. Pawła Kubiaka od września b. r., rozegrała dzisiaj swój drugi turniej – pierwszy był wyjazdowy, we Wrocławiu, dziś natomiast podejmowali gości z Akademii Piłkarskiej Oleśnica na boisku – a właściwie w hali sportowej ZAPO – w Trzebnicy. Podzieleni byli na cztery drużyny, grali systemem każdy z każdym, dwie połowy po 6 minut. Wyniki na tablicy kształtowały się następująco: 2-0, 0-0, 1-0, 1-0, 1-4, 0-4, 1-0, 0-0. Goście z Oleśnicy byli lepiej przygotowani i to oni wyjechali od nas z pierwszym miejscem. Drugie miejsce zajęła jedna z drużyn Polonii, trzecie – znowu Oleśnica, czwarte – kolejna drużyna polonijnych Orlików.

Gdybym choć trochę znała się na piłce nożnej, mogłabym podryfować myślą komentatorską nurtem meczu. Niestety ja z tych, co to nie mają pojęcia o co biega w tych wszystkich rożnych, wolnych, karnych, spalonych, i choćby mi tłumaczyć dziesiątki razy, do głowy mi to nie wejdzie. Biega kilku takich zapaleńców za piłką – jak lubią, niech biegają, nie muszę tego lubić, pojmować, wystarczy, że szanuję czyjąś pasję. A że w tym całym chaosie, tumulcie, pośród biegania w tę i we w tę, jest jakaś logika, są jakieś poszczególne akcje do wyłapania – cóż, niech bieglejsi ode mnie wypowiedzą się w temacie.

Ja patrzę na to z innej perspektywy. Jako mama jestem czasem przerażona, gdy widzę te upadki, kopnięcia w piszczele, kontuzje, faule – ale taka już ma natura. Chłopaki są w swoim żywiole, przeszczęśliwi – i to jest najważniejsze. Ta dyscyplina ma również wiele innych walorów: uczy umiejętności przewidywania, refleksu, szybkości, wytrzymałości, subordynacji, odpowiedzialności, współpracy grupowej, zdrowej rywalizacji. Zapewne nie każdy z tych młodych chłopców zwiąże swoje dorosłe życie z piłką, jednak wiele z tych kompetencji nie przeminie i da im solidną bazę na przyszłość. Teraz zaś cieszy również fakt, że nie ślęczą przed komputerem czy telewizorem, tylko pracują nad kondycją i w efektywny sposób rozładowują drzemiącą w nich energię. Osobiście bardzo podobała mi się postawa fair play, zwłaszcza w momentach, gdy dochodziło do przewrotek i chłopcy podawali sobie dłonie w geście przeprosin, pomagając jednocześnie wstać leżącemu. Pełen szacunek do przeciwnika – i to niezwykle się chwali. Czym skorupka za młodu…

Ten mecz był również trudną nauką pokory i przełykania goryczy porażki, co uważam za szczególnie kształcące (pod warunkiem, że wyciąga się wnioski, wszak każde niepowodzenie czegoś nas uczy). Tak już bowiem składa się, iż w sporcie wyniki, owszem, są ważne, ale najważniejsza jest cała ta niematerialna otoczka: emocje, uczciwość, sprawdzenie swoich sił i wygrywanie bez pychy, przegrywanie zaś bez urazy. Żadnego z elementów nie zabrakło i to właśnie wielki sukces obu drużyn.


W taki oto sposób zakończył się pierwszy semestr piłkarskich zmagań Orlików IV – co uczcili wspólnie w pizzerni Palermo. Oby kolejne spotkania, po zimowej przerwie, przyniosły wiele owocnych działań i sukcesów - tego życzę zarówno trenerowi, jak i całej drużynie.