Wakacje. Czas, który jest ulubioną porą dzieci, dla
dorosłych często staje się udręką. Niektórzy po przeanalizowaniu rodzinnych
budżetów dochodzą do wniosku, że… "chyba niekoniecznie potrzebują wypoczynku".
Inni może nie mają "dziur w portfelu", za to cierpią na chroniczny brak czasu,
niekiedy nie mając możliwości wzięcia urlopu. Dla chcącego jednak nic trudnego. Nieraz wystarczą po prostu chęci.
Uważacie, że wakacje w mieście to nuda? Mamy na to pomysł.
Mapa powiatu (chociaż my idziemy na pełen żywioł i wcale jej nie potrzebujemy),
prowiant do plecaka, rowery i dużo optymizmu. Na co dzień pędzimy jak szaleni,
wciąż coś załatwiamy, planujemy, wiecznie mamy coś do zrobienia. Pozwólmy więc
sobie czasami na odrobinę luzu, szaleństwa, improwizacji, wytchnienia.
Tak postanowiliśmy spożytkować tegoroczny wakacyjny czas.
Rozmienić go na parę niezapomnianych wojaży rowerowych. Dłuższych, krótszych,
ważne, że spędzonych wspólnie, pogodnie, miło, fantazyjnie.
Kilka takich wypraw już za nami. Zwykle były to spontaniczne
zrywy, zatem nawet nie było okazji, by je udokumentować, dzisiaj (właściwie w niedzielę, bo problem z dostępem do internetu spowodował poślizg w publikacji) jednak udało
się pstryknąć kilka fotek. Niedużo, bo zaraz padła bateria, ale pomyślałam, że
warto „pociągnąć tę myśl”, pokazać jaka piękna jest nasza gmina, jaki uroczy
mamy powiat. Będzie więc pewnie więcej postów w tej konwencji, póki co –
podzielimy się wrażeniami z wyprawy do Świątnik. Królestwa świętego spokoju i
chabrów. Taki zielony „koniec świata” (droga asfaltowa bowiem nie prowadzi
nigdzie dalej). Bławatki, margaretki, rumianek, maki. Łany zbóż. Dzikie maliny
i poziomki (tych ostatnich nie znaleźliśmy, choć miejscowi zapewniali, że są). Kury,
koguty, kaczki, perliczki, kozy, koń oraz krowie placki. Tropy leśnej
zwierzyny. Mnogość owadzich "braci mniejszych". Aromat i gwar łąk. Rozszumiany las. Dla mieszczuchów takich jak my – normalnie raj na
ziemi.
I wcale nie trzeba było nakładów finansowych ani specjalnie
dużo czasu, by poczuć się zwyczajnie szczęśliwym, by znowu zasmakować
wakacyjnej przygody. Dobrze, że przed nami jeszcze całe dwa miesiące na
kosztowanie stanu zwanego rozanieleniem. Spróbujcie sami…