W sobotę, 14 czerwca, Kolarski Klub Sportowy Trzebnica
zaprosił wszystkich chętnych na kolejną już krajoznawczo-rowerową wyprawę. Tym
razem na celownik wzięty został urokliwy Masłowiec. I w tym miejscu należałoby
skierować w stronę Pana Mirosława Miturskiego gorące podziękowania, albowiem
zupełnie bezinteresownie użyczył uczestnikom wyprawy „swój malowniczy skrawek
zieleni wraz z pięknym stawem”. Mało tego: ugościł nas z wielką serdecznością i
zafundował niezapomniane wrażenia, pozwalając do woli pływać po stawie łódką.
Frajdy było co niemiara! A kiedy już emocje powoli osiadły, wszyscy pokrzepili
się pysznymi kiełbaskami z ogniska, pieczonym chlebem, owocami – smakowały latem
i przygodą. I nawet deszczyk, który raz za razem przekomarzał się ze słonkiem,
straszny nam nie był – tak miło było.
Mam nadzieję, że to taki przedsmak wakacyjnych wojaży. Beata
Kozidrak śpiewa, że „do lata piechotą będzie szła”. My tam chyba na dwóch
kółkach doń wjedziemy. Z wiatrem we włosach, miękkimi pejzażami pod powiekami, promieniami słońca na karku, dreszczem rozkoszy na plecach, z wolnością i radością w sercu.
P. S. Osobiście dziękuję Panu Mirkowi za fascynującą opowieść o dawnych dziejach tegoż miejsca. Kiedyś stał tam bowiem pałac z okazałą fontanną oraz młyn wodny. W 1945 r. wkroczyli Rosjanie, którzy wysadzili stawy a pałac podpalili. Następnie okoliczni mieszkańcy rozgrabili wszystko i ponoć po dziś dzień w każdym domostwie jest jakiś szczegół zeń (a to cegły, a to coś innego).
P. S. Osobiście dziękuję Panu Mirkowi za fascynującą opowieść o dawnych dziejach tegoż miejsca. Kiedyś stał tam bowiem pałac z okazałą fontanną oraz młyn wodny. W 1945 r. wkroczyli Rosjanie, którzy wysadzili stawy a pałac podpalili. Następnie okoliczni mieszkańcy rozgrabili wszystko i ponoć po dziś dzień w każdym domostwie jest jakiś szczegół zeń (a to cegły, a to coś innego).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz