28.04.2012

W sobotę Szerszeń zaczął żądlić. Maraton.

Nadeszła wreszcie Ta Sobota. Sobota, gdy Szerszeń miał się przebudzić i pokazać niezwykłą moc swego Żądła. Znaczy się: VI Trzebnicki Maraton Rowerowy 2012.

Zwykle na ten dzień czekam z niecierpliwością, bowiem niesamowicie ekscytuje on moich - całkiem niedużych jeszcze - synów. Do Trzebnicy zjeżdżają wówczas kolarze z całej Polski (kto wie, może są też spoza jej granic?); całe rodziny, amatorzy i imponujący zawodowcy, kolarskie osobistości. Roi się wtedy od kolorowych koszulek i wszędobylskich numerków. Po ulicach wloką się cienie, podoczepiane do rowerowych kół mocarzy szos. Przechodnie oblekają cyklistów-zapaleńców spojrzeniami podziwu i - jak mantrę - szepczą dopingu zaklęcia. Ciekawe to wydarzenie - ów Rajd Szerszenia. I chyba powolutku krzepnie w naszej świadomości, jak - oczywisty niczym grudzień, kończący rok stary - Bieg Sylwestrowy.

Jest taki blog, co to rzecze, iż "szosa jest kobietą". Ta kociogórska [szosa] urzekła więc swym urokiem zarówno kolarzy, jak i oczarowała kolarki. Wdzięczyła się najpiękniej jak umiała - i nawet kwietniowym latem sypnęła w oczy, tak, by swą przewrotność pokazać. Rozdawała słoneczne uśmiechy, na lewo i prawo. Subtelne, wietrzne ręce zarzucała na utrudzone barki bikersów. Spod rzęs nieba błękitem sypała. Pachniała wiosną (rozpaloną niczym samo lato), rozgrzanym asfaltem i... zmęczeniem. Namiętnie tuliła do gorącego, pagórkowatego łona - spragnione tej pieszczoty - opony. Momentami kapryśna, wymagająca, wyniosła, za moment zmieniała nastrój i pozwalała na luzie odpoczywać nogom. Sinusoida górek i dolin okołotrzebnickiego krajobrazu, sinusoida nieprzewidywalnej kobiecości tutejszych szos.

A potem równanie oddechu. Na rowerach, już w spoczynku. Na zielonej trawce. Na czterech - w poważaniu - literach. Przy stołach, uginających się od ciężaru pieczonych kiełbasek i krzepiącej grochówki. Piknik wielkiej, kolarskiej rodziny; niemalże festiwal rowerowy.



Cudne wrażenia można było wyjeździć, nałykać się fantastycznej atmosfery i nawciągać w nozdrza i oczy przepięknych pejzaży. Kolejna taka okazja już za rok...