"Wędrówką jest życie człowieka..." (E. Stachura)
Więc wędrowaliśmy - po cudnych zakamarkach naszego życia, po uroczych miejscach zaczarowanej Krainy Wzgórz Trzebnickich. Malownicze górki, doliny, wąwozy, pola, lasy... Harcerze, dzieci, młodzież, dorośli, a nawet czworonożni przyjaciele...
Cztery godziny stąpania po przyjaznych terenach i oddychania niezapomnianymi wrażeniami. 16 kilometrów pachnącej wiosną przygody.
Schylałam się policzyć kropki u biedronek, przerzucić na właściwą stronę spłoszonego żuczka, machającego niecierpliwie odnóżami i dotknąć bławatkowe barwy, rozlane pośród zieleni. Wznosiłam głowę, by uśmiechnąć się do błękitu, szczerzącego białe-szare chmury. Buty namaszczałam błotnistą oliwą, mając nadzieję, że jak wdepnę w kałużę, to przyklei się do mnie okruszek odbitego weń nieba.
Coś wokół bzzzyczało. Coś w drzewa stukało. Coś (w kościach) łupało.
Psiaki energicznie szczekały po wsiach. Kijki rytmicznie uderzały o posadzkę. Wózki terkotały na wybojach. Dzieciaki afirmowały wolność. Toczyły się rozmowy - o wszystkim, i o niczym.
Słuchawki na uszach zapewniały mi niezbędną porcję muzyki. Wiatr łasił się do moich włosów. Bąble pieszczotliwie przymilały się do moich stóp. Stopy miłowały ziemię.
Pomyślałam, że jeśli czasem bywam szczęśliwa - to właśnie dziś...
Więc wędrowaliśmy - po cudnych zakamarkach naszego życia, po uroczych miejscach zaczarowanej Krainy Wzgórz Trzebnickich. Malownicze górki, doliny, wąwozy, pola, lasy... Harcerze, dzieci, młodzież, dorośli, a nawet czworonożni przyjaciele...
Cztery godziny stąpania po przyjaznych terenach i oddychania niezapomnianymi wrażeniami. 16 kilometrów pachnącej wiosną przygody.
Schylałam się policzyć kropki u biedronek, przerzucić na właściwą stronę spłoszonego żuczka, machającego niecierpliwie odnóżami i dotknąć bławatkowe barwy, rozlane pośród zieleni. Wznosiłam głowę, by uśmiechnąć się do błękitu, szczerzącego białe-szare chmury. Buty namaszczałam błotnistą oliwą, mając nadzieję, że jak wdepnę w kałużę, to przyklei się do mnie okruszek odbitego weń nieba.
Coś wokół bzzzyczało. Coś w drzewa stukało. Coś (w kościach) łupało.
Psiaki energicznie szczekały po wsiach. Kijki rytmicznie uderzały o posadzkę. Wózki terkotały na wybojach. Dzieciaki afirmowały wolność. Toczyły się rozmowy - o wszystkim, i o niczym.
Słuchawki na uszach zapewniały mi niezbędną porcję muzyki. Wiatr łasił się do moich włosów. Bąble pieszczotliwie przymilały się do moich stóp. Stopy miłowały ziemię.
Pomyślałam, że jeśli czasem bywam szczęśliwa - to właśnie dziś...
Zapraszam również tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://pisanka-jean.blogspot.com/2012/04/pejzaz-w-powieki-miekko-wsiaka.html