Archiwum bloga

27.01.2012

Szybcy i (niekoniecznie) wściekli



Dzisiaj TCKiS wespół z DTR zaprosili miłośników rajdów i driftu na małe co nieco. Faktycznie małe, choć i widowiskowe. Szkoda, że nie przyciągnęło szerokiej rzeszy widzów.

Zlustrowałam ich, rozpaćkałam nań swe babskie spojrzenie. Wyniki? Proszę bardzo...

Wcale nie łapię tych męskich przyjemności. Nie widzę nic ekscytującego w "paleniu gumy", nie rajcują mnie wyścigi czterech kółek, nie chwytam jak ów drift może wzbudzać tyle emocji, a już wszelkie poślizgi - nieważne: kontrolowane czy nie - kojarzą mi się jedynie z niebezpieczeństwem, niepotrzebną brawurą i zagrożeniem.

Znam jednak dwóch takich, co to chcieliby przeżyć taką "męska przygodę". A że kocham ich uszczęśliwiać - i mnie przypadło w udziale uczestnictwo w spotkaniu zapaleńców Drift Team Racers. Nie oponowałam, bo to był taki mini-drift, dla (niekoniecznie) mini-miłośników. Przyznam, że w skali 1:10 - jak dla mnie - wyglądało to naprawdę imponująco. Straciło powłokę ryzyka i grozy, nie budziło mojego niepokoju, ale - z pewnością - ciągle miało w sobie "to coś", co sprawia, że u - zarówno tych dużych, jak i u tych małych - mężczyzn rośnie poziom adrenaliny i testosteronu. Mnie nie dosięgła hormonalna gorączka, ale nie powiem, że nie było warto.

Te pąsy na chłopięcych twarzach, westchnienia zachwytów i błysk dostrzegalny w oczętach - bezcenne. Kolejny raz dotarło też do mnie, że osobniki płci męskiej - nieważne: kilku, kilkunasto- czy kilkudziesięcioletnie (bo taki był przekrój widzów i uczestników) - nigdy, ale to przenigdy nie wyrastają z miłości do zabawek. Tacy już są - i czy nas to denerwuje, bawi czy wzbudza naszą (kobiecą) litość - należy im to, po prostu, wybaczyć...

Jako, że fotograf ze mnie mizerny - zachęcam do obejrzenia galerii na stronie DTR: http://www.rc71.pl/foto.html. Warto.









26.01.2012

Jak polubić szkołę...











Czwartek zaserwował młodym trzebniczanom wyśmienitą, kulturalną strawę. Jakby tego było mało, w zębach zgrzytały drobinki puenty i morałów.

Akademia Wyobraźni ekspresyjnie przeprowadziła dziatki od "Ignasia, który nie lubił szkoły" do krzykliwego zakończenia, opływającego w stwierdzenie: "kooooocham szkooołę"!

Rety, ileż się działo! Co chwilę wybuchały wulkany radosnych śmiechów, rozrzucając wokół lawę beztroski i piski uciechy. Nie brakło i łez przerażenia, gdy na scenie pojawiła się sroga, niezbyt urodziwa Baba Jaga oraz groźny smok. Emocje przelewały się po buźkach dzieci, jak ziarenka w kalejdoskopie.



Spektakl składał się z dwóch części: strasznej i obrzydliwej. Oj, grozy było co nie miara - na szczęście obficie skropionej poczuciem humoru. O mały włos, a w kotle Baby Jagi skończyłby nie tylko Ignacy, ale i któreś z dzieci siedzących na widowni. Całe szczęście, że mali widzowie nie szczędzili w domu mydła i szamponu - a ten zapach skutecznie odstręczył przebrzydłą jędzę. Odbyła się również rekrutacja na wojskowych - ich zadaniem było udowodnić swój heroizm i złapać straszliwego smoka. Okazało się jednak, że - jak zwykle - strach ma wielkie oczy... Smoczysko było potulne i przyjacielskie, a na dokładkę nie znosiło owsianki oraz kąpieli.

Podczas tych wagarowych podróży Ignaś przeżył moc przygód, poznał wiele interesujących postaci, zdobył oddanych przyjaciół, a co najważniejsze - polubił szkołę. Zrozumiał, że
"eliksir mądrości nie istnieje", a "prawdziwą wiedzę zdobywa się w pocie czoła". Kiedy nauczyciel odczytał jego staranne wypracowanie o fascynującej wyprawie stepami wyobraźni - i nie pozostało mu (znaczy się: belfrowi) nic innego, jak postawić temu - dotąd - leniuszkowi dobrą ocenę... wielka radość spłynęła na Ignacego. Poczuł błogość, wynikającą z faktu, że "przyjemnie jest dostawać dobre oceny".
Wszyscy również - z rozkoszą - łyknęliśmy najważniejszą naukę:
"prawdziwą odwagą jest pokonać własny strach".

Bardzo miłym i przyjemnym akcentem był wspaniały kontakt aktorów z rozentuzjazmowaną publicznością. Przedstawienie naszpikowane było elementami interaktywnymi: mali widzowie chętnie współuczestniczyli w teatrzyku, co - myślę - pomoże zaszczepić w nich przekonanie, iż sztuka nie jest jedynie czymś elitarnym, lecz dostępnym każdemu odbiorcy, wielką frajdą i fantastyczną zabawą.


Na koniec każdy miał okazję przekonać się, że straszny smok czy okrutna czarownica to jedynie lalki, a do tego zupełnie sympatyczne. Dzieci mogły obejrzeć je z bliska, dotknąć, a rodzice nie szczędzili aparatów, by pozostała po tym wydarzeniu wspaniała, namacalna pamiątka w formie fotografii. Ten bezpośredni udział dzieci - z pewnością - zapewnił głębię przeżyć i moc niespotykanych wrażeń.

















25.01.2012

Niech żyje bal!


Trzebnickie Centrum Kultury i Sportu nie było w środę puste,
na Sali Retro była moc tańców, boć to zapusty.
Zaroiło się od pięknych wróżek, królewien i damek
(widać: opustoszał niejeden bajkowy zamek),
byli piraci, zorro, policjant, rycerze i kowboje,
dla wszystkich postaci otwarte były karnawałowe podwoje.
Lambada, makarena, nieśmiertelne kaczuchy,
tańczyły kuperki, rączki, nóżki oraz brzuchy,
pędziła długa ciuchcia, były wygibasy,
wesoło się bawili juniorzy i bobasy.
Fantastyczna parada strojów kolorowych,
niebanalny pokaz bohaterów bajkowych -
tak można by podsumować ten bal nad bale,
a że w nim uczestniczyliśmy - nie żałujemy wcale!
















22.01.2012

Profilaktyka Maciejkami pachnąca

Temat już był poruszany, ale poproszono mnie o powtórzenie go w Żniwie (nr 04/518 z dn. 22 I 2012), co niniejszym uczyniłam. Innymi nieco słowy.


Niejednemu "twardzielowi" wilgotnieją oczy, gdy Grzegorz Markowski - śpiewająco - pyta: "czy jest raj i czy zwykłe dzieci mogą tam wejść?" A czy Wy, trzebniczanie, znacie odpowiedź na to pytanie? Powinniście, bowiem taki dziecięcy skraweczek nieba znajduje się zupełnie blisko Was.

Kiedyś mieściła się tam przyklasztorna pralnia. Dziś pierze się tam jedynie materiał, z którego ulepione są marzenia i troski najmłodszych. Najpierw długo się namacza - kiedy problem jest naprawdę niebłahy, a gdy dotrze się już do jego sedna - wystarczy ustawić odpowiedni program, użyć właściwych środków profilaktyczno-terapeutycznych i wybiela się duszyczki. Potem porcja zabiegów uszlachetniających - i sukces murowany. Uśmiech na twarzy, rozkosz i szczęście - tak właśnie powinien wyglądać wzorcowy dzieciak. Maciejkowe dzieci tak wyglądają.

Bo i jakże mają wyglądać inaczej, skoro świetlica "Maciejki" karmi je jedynie strawą troski, zrozumienia, akceptacji i miłości? Idealna pożywka, w idealnych proporcjach - wszystko, czego potrzeba, by wychowanie nie było jedynie "chowem", a umiejętnym towarzyszeniem młodemu człowiekowi na drodze jego indywidualnego rozwoju.

Pieczę nad poczynaniami dziatwy trzyma tutaj siostra Macieja. Wie ona, że każdy ma swój własny, niepowtarzalny, rytm. Kiedy trzeba - powolutku znaczy tropy, cierpliwie odkrywa słowa, niespiesznie oswaja rany, umiejętnie pielęgnuje cierni poświatę. Niekiedy czuje, że należy coś przeskoczyć, by prędziutko zmierzać ku konstruktywnym celom. Czyni to z wyczuciem, podpiera wiedzą i doświadczeniem. Jest prawdziwą zaklinaczką dziecięcych uśmiechów; finezyjnym aniołem, który - obuty w prostotę, skromność i pokorę - skrzydła zamienił na parę nóg, po to, by łatwiej było wydeptywać ścieżkę Dobrej Nowiny na jadwiżanym szlaku. Sama stąpa twardym, rzeczowy, konkretnym krokiem.

A teraz, odzierając to wszystko z emfazy: po co są i komu służą "Maciejki"?

Jest to świetlica profilaktyczno-wychowawcza, współpracująca ze szkołami, Ośrodkiem Pomocy Społecznej, kuratorami sądowymi, Gminną Komisją d.s. Profilaktyki Uzależnień i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, Poradnią Psychologiczno-Pedagogiczną i innymi instytucjami, zajmującymi się wspieraniem rodziny. Odbywają się tutaj rozmaite zajęcia (w tym również terapeutyczne), uczniowie liczyć mogą na wsparcie wolontariuszy w odrabianiu lekcji i zrozumieniu trudniejszych zagadnień, organizowane są zabawy i ćwiczenia sportowe, rozwijane zainteresowania i talenty (plastyczne, muzyczne, teatralne i inne), prowadzone jest dożywianie i pomoc socjalna. Nie brak tu atrakcji: wycieczek, kolonii, rozrywek karnawałowych, andrzejkowych, sylwestrowych, z okazji Dnia Dziecka, kolacji wigilijnych, jasełek czy kiermaszy prac wykonanych przez podopiecznych. Najważniejszym jednak jest fakt, iż dzieci uczą się tutaj nawiązywania prawidłowych więzi uczuciowych, właściwych relacji interpersonalnych i odpowiednich postaw społecznych.

Świetlica czynna jest codziennie (oprócz niedziel i świąt), w godzinach popołudniowych. To taka spokojna i bezpieczna przystań, gdzie zakotwiczyć można po szkole. Miejsce, gdzie na złe, czarne wspomnienia nanosi się tyle feerycznych barw życia, ile tylko jesteśmy w stanie dostrzec. Gdzie ziarenka goryczy i słone łzy nabierają zupełnie innego wymiaru i w kubkach smakowych emocji gruchotać poczynają iskierki słodyczy. Gdzie wszelkie bolączki i gryzaki duszy - siłą wspólnoty - przemienia się w coś pozytywnego. I gdzie - na trwałe - rozdaje się spojrzenie z perspektywy różowych okularów, drąc na strzępy nieporadności szaty. Należy jednak dodać, iż nie zawsze jest landrynkowo, albowiem nie każde dzieciństwo skąpane jest w lukrze. Chciałoby się je osłodzić, ale wymaga to poświęcenia i mozolnej pracy naprawdę wielu ofiarnych serc.

Są tu stoiska komputerowe i miejsca do edukacji, jest sprzęt sportowo-rekreacyjny i gry zręcznościowe, ściana wspinaczkowa, instrumenty muzyczne, a także kącik do spożywania posiłków. Przede wszystkim zaś jest tu chęć dzielenia się swoim cennym czasem z drugim człowiekiem - tego bowiem brakuje w dzisiejszych czasach najmocniej. Tego też łakną i potrzebują dzieci - i ufnie chłoną to, całymi sobą. Dobrze, że mają szansę nasiąkania tutaj tym, co w człowieczeństwie najwartościowsze - jest nadzieja, że "takie będą Rzeczpospolite, jakie maciejkowe chowanie".

Oby więc były wrażliwe, urokliwe i pachnące - niczym kwitnące Maciejki.

**************

Świetlica Profilaktyczno-Wychowawcza dla dzieci i młodzieży „MACIEJKI”
ul. Ks. Bochenka 30, 55-100 Trzebnica
Kontakt: maciejasmcb@o2.pl, tel.: 605 260 393
Więcej informacji na stronie: http://www.boromeuszki.pl/maciejki.html


Można wspomóc działania świetlicy, przekazując nań swój 1% podatku:
Fundusz Pomocy Dzieciom i Młodzieży
im. Matki Bożej z La Salette
ul. Tuwima 5
34-500 Zakopane
KRS 0000222393
z dopiskiem (w rubryce „cel szczegółowy”): „MACIEJKI”


Można także rozmienić kilka złotych na kilkadziesiąt promiennych uśmiechów. Wystarczy przelać dar serca na rachunek bankowy:
ING Bank Śląski S.A. O/Trzebnica
02 1050 1575 1000 0022 2845 4720
Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza
„Dar dla dzieci”
ul. Ks. Bochenka 30
55-100 Trzebnica

Dla zagranicy:
BIC (kod SWIFT) : INGBPLPW
IBAN: PL 02 1050 1575 1000 0022 2845 4720


A jeśli masz sporo wolnego czasu i pragniesz ofiarować go młodym ludziom, wspierając w nauce i organizacji kreatywnych zajęć, może zechcesz zostać maciejkowym wolontariuszem? Zgłoś się - być może to właśnie na Ciebie tutaj czekają i Ciebie potrzebują?






17.01.2012

Spotkanie nie z tej epoki, czyli potwory i smoki


Rozpoczęły się ferie zimowe. Nie wszystkie dzieci mają okazję wyjechać poza miasto, toteż Trzebnickie Centrum Kultury i Sportu, z myślą o maluchach pozostających w naszej gminie, zorganizowało szereg atrakcji, mających urozmaicić młodym ludziom ten wolny czas. Również Dział Dziecięcy Biblioteki Publicznej przygotował interesujące zajęcia plastyczne, o różnorodnej tematyce.

Wtorek upłynął pod znakiem wędrówki nie z tej epoki... na dzieci czekały p oooo t w oooo r y  i  s m oooo k i.




Kredki, flamastry, kilka kółek, kresek, trójkątów,
i już smoki dorodne spoglądają z wszystkich kątów...






Następnie pusty słoik, bibuła, gumeczka, nożyczki,
i już w potwornym lampionie zapalić można świeczki,
jeszcze kolorowy papier, a z niego oczy i straszne zębiska,
miłośnikom strzyg i upiorów atmosfera grozy jest bliska...








A kiedy naszym zuchom wrażeń ciągle mało,
a chęci na przygodę - jeszcze trochę ostało,
wielką smoczą paszczę w łuski przyozdobimy
i groźne cienie na ścianie wspólnie przegonimy...