Archiwum bloga

26.01.2012

Jak polubić szkołę...











Czwartek zaserwował młodym trzebniczanom wyśmienitą, kulturalną strawę. Jakby tego było mało, w zębach zgrzytały drobinki puenty i morałów.

Akademia Wyobraźni ekspresyjnie przeprowadziła dziatki od "Ignasia, który nie lubił szkoły" do krzykliwego zakończenia, opływającego w stwierdzenie: "kooooocham szkooołę"!

Rety, ileż się działo! Co chwilę wybuchały wulkany radosnych śmiechów, rozrzucając wokół lawę beztroski i piski uciechy. Nie brakło i łez przerażenia, gdy na scenie pojawiła się sroga, niezbyt urodziwa Baba Jaga oraz groźny smok. Emocje przelewały się po buźkach dzieci, jak ziarenka w kalejdoskopie.



Spektakl składał się z dwóch części: strasznej i obrzydliwej. Oj, grozy było co nie miara - na szczęście obficie skropionej poczuciem humoru. O mały włos, a w kotle Baby Jagi skończyłby nie tylko Ignacy, ale i któreś z dzieci siedzących na widowni. Całe szczęście, że mali widzowie nie szczędzili w domu mydła i szamponu - a ten zapach skutecznie odstręczył przebrzydłą jędzę. Odbyła się również rekrutacja na wojskowych - ich zadaniem było udowodnić swój heroizm i złapać straszliwego smoka. Okazało się jednak, że - jak zwykle - strach ma wielkie oczy... Smoczysko było potulne i przyjacielskie, a na dokładkę nie znosiło owsianki oraz kąpieli.

Podczas tych wagarowych podróży Ignaś przeżył moc przygód, poznał wiele interesujących postaci, zdobył oddanych przyjaciół, a co najważniejsze - polubił szkołę. Zrozumiał, że
"eliksir mądrości nie istnieje", a "prawdziwą wiedzę zdobywa się w pocie czoła". Kiedy nauczyciel odczytał jego staranne wypracowanie o fascynującej wyprawie stepami wyobraźni - i nie pozostało mu (znaczy się: belfrowi) nic innego, jak postawić temu - dotąd - leniuszkowi dobrą ocenę... wielka radość spłynęła na Ignacego. Poczuł błogość, wynikającą z faktu, że "przyjemnie jest dostawać dobre oceny".
Wszyscy również - z rozkoszą - łyknęliśmy najważniejszą naukę:
"prawdziwą odwagą jest pokonać własny strach".

Bardzo miłym i przyjemnym akcentem był wspaniały kontakt aktorów z rozentuzjazmowaną publicznością. Przedstawienie naszpikowane było elementami interaktywnymi: mali widzowie chętnie współuczestniczyli w teatrzyku, co - myślę - pomoże zaszczepić w nich przekonanie, iż sztuka nie jest jedynie czymś elitarnym, lecz dostępnym każdemu odbiorcy, wielką frajdą i fantastyczną zabawą.


Na koniec każdy miał okazję przekonać się, że straszny smok czy okrutna czarownica to jedynie lalki, a do tego zupełnie sympatyczne. Dzieci mogły obejrzeć je z bliska, dotknąć, a rodzice nie szczędzili aparatów, by pozostała po tym wydarzeniu wspaniała, namacalna pamiątka w formie fotografii. Ten bezpośredni udział dzieci - z pewnością - zapewnił głębię przeżyć i moc niespotykanych wrażeń.

















1 komentarz:

  1. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 10).

    OdpowiedzUsuń