25.03.2015

Bogate życie wewnętrzne - rzecz o... pasożytach





„Masz bogate życie wewnętrzne...” – jakże innego znaczenia nabierają te słowa, w kontekście nauki przekazywanej przez pewną naturopatkę, którą dane mi było poznać. I – wierzcie mi – nie chodzi tu bynajmniej o kłębiące się wewnątrz myśli czy emocje, a raczej o… pasożyty, które zamieszkują praktycznie w każdym z nas. Według danych WHO 95% ludzi na świecie nosi w sobie niechcianych lokatorów.


Tak, tak, ja też dotąd myślałam, że skoro dbam o higienę, po każdym powrocie do domu, korzystaniu z toalety i przed posiłkami myję ręce, myję owoce i warzywa, mięso spożywam jedynie po poddaniu go wcześniej obróbce termicznej i tak dalej – z pewnością problem pasożytów mnie nie dotyczy. A przecież zagrożenie czyha z każdej niemal strony – banknoty i monety, poręcze, klamki, koszyki sklepowe, poczekalnie, kluby fitness, siłownie, baseny, kurz i pył… wszędzie, dosłownie wszędzie. Nie ma również reguły na to, do kogo zapuka taki „gość”: biedni, bogaci, starzy, młodzi, w wielkim mieście czy w odległej wsi – wszyscy jesteśmy potencjalnym celem parazytów.

Teoretycznie: sprawny układ immunologiczny powinien poradzić sobie z inwazją na nasz organizm. A jak wygląda to w praktyce? Chroniczny stres, zmęczenie, pośpiech, niewłaściwe odżywianie, wszechobecna chemia, zanieczyszczenie środowiska, toksyny, medykamenty (a zwłaszcza antybiotykoterapia) zaburzają naturalną równowagę i znacznie osłabiają układ odpornościowy człowieka. Nic więc dziwnego, że pasożyty, bakterie, wirusy, grzyby i pleśni mają ułatwione zadanie i bez trudu przenikają do naszego wnętrza, panosząc się tam bezlitośnie i systematycznie oraz skutecznie degradując nasze zdrowie.

Pasożyty nie byłyby pasożytami, gdyby doskonale nie maskowały swojej obecności. W końcu w ich interesie jest jak najdłużej czerpać profity ze swojej ofiary, wyssać z niej wszystko, co wartościowe, żywić się kosztem swojego – często nieświadomego tego faktu – „sponsora”. Najgorzej, że mogą egzystować w nas latami, niejako sterując nami, nie dając objawów na tyle jednoznacznych, jasnych, klarownych i czytelnych, byśmy zorientowali się, z czym mamy do czynienia. Dopiero, gdy ich liczba wzrośnie czy też spotka się w nas kilka gatunków – organizm zaczyna „fiksować” i odczuwać rozmaite dolegliwości. Zwykle jednak daleka jeszcze droga, by móc skojarzyć to z działaniem naszych „nieproszonych gości”.

Wędrujemy więc sobie od lekarza do lekarza, odsyłani od Annasza do Kajfasza. Internista, alergolog, dermatolog, endokrynolog, gastroenterolog, ginekolog, hematolog, immunolog, kardiolog, neurolog, otolaryngolog, reumatolog, urolog… a gdy już wyczerpiesz wszelkich możliwych „-logów”, spotykasz się z sugestią, że albo jesteś hipochondrykiem, albo powinieneś udać się jednak do… psychiatry.

Chyba, że wcześniej trafisz na kogoś, kto pokieruje Cię w stronę tematu pasożytów. Może to znacznie skrócić Twoje męczarnie, frustrację, oszczędzić Twój czas, pieniądze, energię.
Oczyszczanie organizmu z pasożytów – coś Ci to mówi? Dbasz o swoje mieszkanie, sprzątasz, myjesz, wietrzysz, pozbywasz się niepotrzebnych przedmiotów. Dbasz o swój samochód – regularnie robisz jego przegląd, korzystasz z myjni, wymieniasz olej. Dlaczego więc zapominasz o najważniejszym miejscu – swoim ciele, świątyni? Dlaczego nie eksmitujesz „wandali”, którzy niszczą Twoje najcenniejsze "mienie"? Tylko w ten sposób stworzysz fundamenty pod „nowy dom”, przestrzeń wolną od "toksycznych relacji" i mogącą na nowo odbudować zdrową mikroflorę.

Najtrudniejszy pierwszy krok…

EDIT:

W 2018 roku, po czterech latach pracy w gabinecie naturopatki specjalizującej się w nauce oczyszczania organizmu z pasożytów, postanowiłam podzielić się swoimi doświadczeniami w krótkiej (48 stronicowej) publikacji: "Pasażerowie na gapę - PASOŻYTY" Anna Jełłaczyc.


Strona sprzedażowa:
https://annajellaczyc.pl/sklep/

ZAPRASZAM DO ZAKUPU!




Jestem przekonana, że po dogłębnym zapoznaniu się z tematem – ciężko Ci będzie zaznać spokoju. Któż bowiem świadomie pozwoli rujnować swoje zdrowie i życie?

1 komentarz: