5.12.2011

Poszanowanie. Po pierwsze, po drugie i po trzecie.

"Moi drodzy, po co kłótnie, po co Wasze swary głupie (...)?"


Miałam dziewiętnaście lat, gdy wyprowadziłam się z domu rodzinnego, rozpoczęłam studia - i musiałam sama zatroszczyć się o swój byt. Znalazłam ogłoszenie, że budząca się do życia lokalna gazeta poszukuje współpracowników - i tak otarłam się o redakcję Reportera Regionu Trzebnickiego. Jak już coś czynię, zwykle wkładam w to sporo serca - ale, jak to kreśli znane powiedzenie... wiadomo jak rzeczywistość traktuje tych, co to zbyt miękkie serca mają...
Z tego okresu pozostała mi zalaminowana legitymacja prasowa i wielki niesmak do parania się lokalną pisaniną. A żeby precyzyjniej rzecz ująć - do tego, jak traktuje siebie tutejsza konkurencja. Ja - w każdym bądź razie - zawsze staram się być poza tym wszystkim... Na długi, dłuuuugi czas wymknęłam się z tej dziedziny, bacznie jednak przyglądając się trendom, które w niej gościły.

Właściwie pojmowana "konkurencja" to dobra sprawa. Troszczy się o odpowiednie interakcje rynkowe, eliminuje pokusę uzurpowania sobie monopolu na rozmaite "prawdy". Nie należy się jej bać, trzeba raczej oswoić w sobie jej istnienie. Wydaje mi się, że o wiele prościej byłoby, gdyby ludzie potrafili - miast "zła" - dostrzec w niej pozytywne aspekty. Jakie? To już należałoby interpretować indywidualnie. Dla jednego może być to inspiracja, dla drugiego - podnoszenie sobie samemu poprzeczki (tylko właściwie: w jakim celu?), trzeci wyłuskać może jeszcze inne ziarno... Najważniejsze, by plon był wartościowy: nieskażony toksynami zawiści, podstępną zazdrością i - zupełnie zbędną - potrzebą ataku. Zamiast skupiać energię na krytykowaniu innych, konstruktywnie wykorzystajmy ją ku temu, by samemu stawać się "lepszym". Nie wytykajmy komuś źdźbła, ale zajmijmy się tą belką u siebie...

Zaczytuję się w lokalnej prasie i oczy przecieram ze zdumienia. Złośliwości, wytyki, kąśliwe uwagi, co gorsza - nawet wybiegi personalne. Nie mnie ferować wyroki czy opiniować rzeczone spory, jednak kiedy sięgam po nią - moje oczy przyćmiewa coś jakby żenada. Dławię się tymi niepochlebnymi słowy, uwierają moją przestrzeń, duszą nazbyt ciężką atmosferą. Próbuję odciąć się od tego, ale ten jad, te kąśliwości, uszczypliwości - one jakby roznosiły wokół zarazę nietolerancji, wprowadzały ogólny zamęt. Wiadomo, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę - ale czy nie możemy jakoś wcześniej ubezpieczyć się przed kataklizmem?

Specjalistką od sztuki dziennikarskiej to ja - z pewnością - nie jestem. Właściwie to nawet nie zamierzam starać się być nią. Jestem człowiekiem - i to wystarczy mi do tego, by NIE CZYNIĆ DRUGIEMU, CO MI MIŁE NIE JEST. Ta prosta zasada przyświeca mi w każdej dziedzinie życia. Lubię lepić materię ze słów, zdając sobie sprawę z ich wielkiej mocy sprawczej - ale jednocześnie biorę pełną ODPOWIEDZIALNOŚĆ i za ich formę, i za siłę rażenia i za drogę, którą przemierzą od momentu powstania do osiągnięcia celu. Nie może być tak, że lokalny rynek zapełni się fetorem rozmaitych frustracji, nie w tym rzecz, chyba...

Wolność słowa to piękny przywilej. Ale jeszcze piękniej, gdy korzystają z niego osoby uzbrojone nie tylko w cięty język i giętki umysł, ale także mające w sobie ziarno pokory, tolerancji i poszanowania poglądów, racji i odrębności drugiego istnienia. Dyskusja na odpowiednim poziomie to nie tylko sucha merytoryka, ale także - a może przede wszystkim - nadzienie z przyzwoitości, dobrego wychowania i poszanowania godności drugiego człowieka. Czasem odnoszę wrażenie, jakoby miejscowe media stały się areną wypełnioną na skroś wolną amerykanką: przepychanki, kopniaki, ciosy tu i ówdzie. Ale: czy o to w tym wszystkim chodzi? Czyż nie zboczono trochę z toru, którym - wydaje mi się - jest DBAŁOŚĆ O NASZE WSPÓLNE, LOKALNE DOBRO? A może jestem - po prostu - infantylna i nie zdarłam jeszcze z siebie szat zgubnego idealizmu?

Wypędźmy te złe demony, co to każą nam rugać, miażdżyć i równać z ziemią każdego, kto ma odmienne zdanie...

2 komentarze:

  1. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 7).

    OdpowiedzUsuń
  2. święta prawda!

    OdpowiedzUsuń