30.12.2011

Bieg Sylwestrowy Dzieci i Młodzieży



Trzebnica zwykła żegnać Stary Rok w duchu fair play, pędząc jednocześnie na spotkanie Nowego. Ulice zapełniają się wtedy biegaczami, którzy daleko w tyle zostawiają słabości i pełni witalnej energii zmierzają ku mecie i ku zwycięstwu. I tak upływają nam dwa ostatnie dni roku. Na zmaganiach z trasą, warunkami pogodowymi i kondycją, tudzież na gorącym dopingu, serwowanym z werwą miejscowym oraz gościom.

Piątek, 30 grudnia, był "dniem dzieci i młodzieży". Wtenczas to oni stawali w szranki z rywalami, granicami wytrzymałości czy śliskimi ulicami - i biegli, mknęli, gnali, zarówno po laury, jak i satysfakcję z ukończenia wcale niełatwej trasy.

Tegoroczny Bieg Sylwestrowy Dzieci i Młodzieży odbył się chyba pod specjalnym patronatem niebios, które rano i po południu roniły deszczowe łzy, zaś na czas zawodów zrobiły sobie przerwę. Nie było więc deszczu, śnieg nie zacinał po oczach, mróz nie szczypał w policzki, a błoto pośniegowe nie zwodziło nóg na pokuszenie. Warunki prawie idealne.

Młodzi sportowcy truchtali w tę i we w tę, rozgrzewali się, rozciągali. Niektórzy - jak mantrę - powtarzali pod nosem ostatnie wskazówki wuefistów, inni czynili zakłady: kto pierwszy osiągnie metę. Na twarzach wielu malowało się skupienie (to pewnie ci, którzy wsłuchiwali się w swoje ciała), gdzieniegdzie słychać było poszepty niewiary we własne możliwości, okraszone wyrzutami braku systematyczności w treningach. Intensywność przeżyć rozlewała się po oczekujących (na strzał startowy). Każdy obracał w palcach motywacji monetę: ci marzyli o sukcesie, tamci chcieli podciągnąć ocenę z wychowania fizycznego, nie brakowało i takich, którzy chcieli się po prostu zmierzyć z przedsięwzięciem, nie pragnąć triumfu w postaci podium, oczekując za to dobrej zabawy i dobiegnięcia do finiszu.

Piffff! Wystartowali. Jedni z impetem, inni spokojnie dozując siły, turbodoładowanie odkładając na końcówkę. Rytmiczny oddech, miarowa praca rąk, nogi - jeszcze, jeszcze... Przodem policyjna syrena, na końcu asekuracja medyczna. Chodniki rozgrzane dopingiem bliskich: "dajesz, daaajeeeeesz!" I: "jeeeesssst, meta!" Ona cieszyła każdego: czy dobiegł pierwszy, czy trzydziesty czy pięćdziesiąty pierwszy. Jedni wskakiwali weń całą mocą, energetycznie, ekstatycznie, inni wlewali się resztką sił, na słaniających się nogach, z napuchniętymi wysiłkiem twarzami, spływając potem i łapczywie łapiąc w płuca powietrze. Wygrywali wszyscy: wszak przezwyciężali ograniczenia cielesne i triumfowali nad leniuchem, który siedzi w wielu z nas. Przebiegli przez końcówkę roku, nie oglądając się na tych, którzy wolą ciepłą kanapę czy elektroniczne pożeracze czasu. Najlepsi stanęli na podium, zyskując też materialne nagrody. Warto? Warto!

Przyjemnym jest fakt, że Bieg Sylwestrowy cieszy się sporym zainteresowaniem. Serdeczne gratulacje dla wszystkich uczestników, w tym również dla mojego wytrwałego pięciolatka. Trenujcie systematycznie przed następnymi zmaganiami, pamiętając, iż "biegaczem nie jest ten, który szybko biega, lecz ten, który nie ustaje w walce."








2 komentarze:

  1. http://www.kuriertrzebnicki.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=673:bieg-sylwestrowy-dzieci-i-modziey&catid=35:powiat&Itemid=17

    OdpowiedzUsuń
  2. http://czasdzieci.pl/okiem-rodzica/d,59,id,211176c.html

    OdpowiedzUsuń