15.06.2013

Przemarsz niepełnosprawnych i osób solidarnych z nimi

 - Psze pani, psze pani, a zrobi pani mi zdjęcie i napisze też o mnie? – za bluzkę ciągnie mnie sympatyczna dziewczynka o włosach koloru zboża i lazurowej toni rozlanej pod powiekami. Świdruje mnie bystrymi oczętami, spoglądającymi zza dziecięcych, ładnie oprawionych okularów. Za chwilę zawtóruje jej chór (przed)szkolnych koleżanek. Nie mogę więc zacząć inaczej, bo byłyby rozczarowane. W zasadzie nie sądzę, ażeby dziewczynki te czytały lokalną prasę, ale w końcu były pełnoprawnymi uczestniczkami przemarszu niepełnosprawnych i osób solidaryzujących się z nimi. Kiedy zapytałam czy wiedzą po co ten marsz, odpowiedziały: „żeby nikomu nie zabierać marzeń”. Sama lepiej bym tego nie ujęła.


Tegoroczny przemarsz poświęcony był osobom autystycznym, aczkolwiek udział w nim brały zarówno osoby zdrowe, jak i z rozmaitymi dysfunkcjami czy stopniami niepełnosprawności. A po co to wszystko? By zwrócić oczy społeczeństwa na potrzeby i problemy osób z pewnymi ograniczeniami w prawidłowym funkcjonowaniu (spowodowanymi obniżeniem sprawności funkcji fizycznych czy psychicznych) oraz zasygnalizować konieczność zwiększenia świadomości społecznej w tymże temacie.

Choć autyzm i inne niepełnosprawności nie są już dziś tematem tabu, nie stygmatyzują w takim stopniu jak jeszcze szereg lat temu, żyją i obecne są w mediach oraz innych środkach przekazu – to ciągle wydaje się, jakoby jeszcze za mało zostało o nich powiedziane. Jakby jądro tego wszystkiego wciąż było jeszcze przysłonięte jakąś kotarą niemocy, niewiedzy, w niektórych środowiskach również – nietolerancji. A przecież ludzie z tymi schorzeniami żyją obok nas. Czy robimy wszystko, co możliwe, by do nich dotrzeć, zaakceptować jakimi są, zrozumieć ich, wesprzeć? Czy może zostawiamy samym sobie, nie patrząc na to, że ludzkie myśli i poczynania – to powracająca fala?

Kiedy nie mamy w najbliższym otoczeniu osoby chorej – łatwo stworzyć sobie w głowie jakiś dziwny, nieprawdziwy i niepotrzebny stereotyp. Pada on śmiercią naturalną przy kontaktach z tymi osobami oraz ich najbliższymi. A już dalsze relacje otwierają nam furtki, o których istnieniu dotychczas nie mieliśmy pojęcia. Bo choć nasze światy zazębiają się, to bywa też, że diametralnie się różnią. Odbiór w postrzeganiu codzienności nie jest tu lepszy czy gorszy – jest po prostu inny.

Gdy patrzę na dziecko odbiegające od standardowych norm i wszystkich kryteriów, które stawiają przed nami jako wzór „prawidłowości” zastanawiam się jakie bogactwo i potencjał kryje się w nim. To trochę jak odkrywanie nieznanej dotąd wyspy. Z pewnością inaczej podchodzą do sprawy specjaliści z rozmaitych dziedzin, a także rodzice. Podczytuję nieraz blogi osób borykających się z taką czy inną diagnozą. Boli mnie wtedy przede wszystkim upośledzenie wszelkich służb, które winny działać dla dobra społecznego. Począwszy od służby zdrowia, skończywszy na polityce prorodzinnej (tylko z nazwy). Chylę czoła przed tymi wszystkimi, którzy dla dobra swoich dzieci rozbijają własnymi głowami mur niekompetencji. Życzę, by nigdy nie wyczerpały się pokłady sił i energii i nie wyschło źródło, z którego czerpią wiarę i nadzieję na lepsze jutro.


Na marszu uwagę moją zwróciła pewna mama. Szła z upośledzoną córką. Oczy tej kobiety zachodziły mgłą zmęczenia, a jednocześnie wschodziło w nich słońce. Promieniejący blask rozświetlił złożone u boku skrzydła. Z torebki pełnej szpargałów wystawał fragment aureoli. Nie wiem czy rodzicielka ta zdawała sobie sprawę z tego kim jest? Może tak, i poświęciła te atrybuty na rzecz bezwarunkowej, ciężkiej, choć owocnej miłości? A może w codziennym znoju nie zdążyła odkryć swej prawdziwej tożsamości? Wiem jednak, że córka to wie. Choć miała nieobecne spojrzenie, odbijał się w nim ów gorejący blask.




































































































3 komentarze:

  1. Pani A. Bardzo ładny tekst i śliczne zdjęcia:)
    Choć nas nie było tam z Wami- jesteśmy oczywiście z całych sił "za":)

    Pozdrawiam.Ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie. Na marszu widziałam się z Pani Średnim Synem :)
      No i w ogóle to przykro mi, że podczas ostatniej wizyty nie wiedziałam o zbliżających się urodzinach. Najlepszości! Dużo wiary w cuda, zdarzają się, wiem...

      Również pozdrawiamy. Nie mniej ciepło :)
      A.

      Usuń
  2. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 46).

    OdpowiedzUsuń