2.06.2013

Zawody wędkarskie z okazji Dnia Dziecka


Tradycją już stały się, organizowane rokrocznie – z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka – zawody wędkarskie. Czekamy na nie cały rok, z wytęsknieniem, bowiem jest to jedna z tych imprez, podczas których życzliwość, serdeczność i promienne uśmiechy rozlewają się świetliście po tafli Stawu Zdrojowego.

Organizatorzy zawsze stają na wysokości zadania, sprawiając, że juniorzy wychodzą ukontentowani i rozanieleni. Wszystko przebiega sprawnie i rzeczowo.

Zapisy, zbiórka, przedstawienie regulaminu i… świetna zabawa, przeplatana jak najbardziej zdrową rywalizacją. Następnie smaczny i obfity (smażona kiełbaska, pieczywo, pączek, muffinka, jabłko, soczek) posiłek na urokliwej wyspie i dekoracja zwycięzców oraz rozdanie nagród. W międzyczasie konkurencje (z niespodziankami), dla każdego uczestnika paczki z całą masą słodyczy oraz losowanie… upominków. Nic, tylko prezenty – ale to jest chyba to, co takie nieletnie tygryski lubią najbardziej.

Ujęła mnie również postawa prezesa Koła PZW nr 23 w Trzebnicy, pana Karola Wszołka, który sprezentował wędkę chłopcu, gdy ten podczas zawodów stracił własną, niechcący łamiąc ją. Wyróżnił również pucharem „fair play” młodzieńca, któremu tato wypuścił złowioną rybę. Innego zaś nagrodził za całokształt wybitnych osiągnięć wędkarskich w poprzednich latach. To wspaniałomyślne gesty, świadczące o empatii i dodające skrzydeł dydaktyzmowi.

Tego dnia każda buzia (mniejszego czy większego brzdąca) uśmiechnięta jest od ucha do ucha. Nawet tych, którym nie udało się złowić żadnej rybki. Ci zaś, którzy mieli to szczęście i podczas ważenia pochwalić mogli się wędkarskim trofeum – zdobywali fantastyczne, ogromne puchary, medale, dyplomy i… nagrody rzeczowe. A do tego niebywałą satysfakcję.

Sukcesem jest tu jednak nie tylko miejsce na podium, ale możliwość złapania bakcyla, odnalezienia swojej pasji oraz mile spędzony czas: w gronie przyjaznych osób, w otoczeniu pięknej przyrody i na świeżym powietrzu.

Prawdę powiedziawszy – nie wyobrażam sobie, że kiedyś moi synowie wyrosną już z tej imprezy. Co wiosnę czekam na tę atmosferę, nie mniej niecierpliwie niż oni sami…


























1 komentarz:

  1. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 45).

    OdpowiedzUsuń