Archiwum bloga

14.01.2012

Noworoczna "Magia Tańca"


Za Trzebnickimi Wzgórzami, za bukowymi lasami - a więc zupełnie blisko nas - i nawet niezbyt dawno, bo w ostatni (szczęśliwy) piątek, trzynastego stycznia, stało sobie Trzebnickie Centrum Kultury i Sportu. Skąpane w nieprzyjemnym, mokrym i zimnym popołudniu. Otoczone rzeszą spalinotwórczych, różnokolorowych samochodów. I tylko te ostatnie wskazywać mogły na to, że ten wcale majestatyczny, niezbyt dostojny - bo dopiero osnuty planami modernizacji - budyneczek wypełniony był (po brzegi) iskierkami magii.

Choć styczeń nabierał tego dnia rozpędu w przypominaniu sobie, że to zimy czas, i - tu i ówdzie - sypnął śniegiem czy zaślinił się deszczem - TCKiS tonęło w ferworze gorącej atmosfery. Gorączka emocji spowiła i trawiła publiczność. Na twarzach gości rozlewała się paleta barwnych uczuć. Jakaś niewidoczna ręka malowała nań skupienie i błogość, kolejna rzeźbiła tam entuzjazm, miłość i zadowolenie, wykuwała szczęście i dumę. Do wysłużonych krzeseł poprzyklejane były dłonie, zastygłe w pozie ściśniętych kciuków - rozluźniały się jedynie podczas przerwy na klaski i owacje. Oczy obrały za cel kierunek sceny - i odtąd obracały się jedynie po tamtej orbicie. Usta to zaciskały się, to rozluźniały, szeptały niezrozumiałe zaklęcia, wybuchały salwami gromkich śmiechów, niekiedy robiły się duże i okrągłe - a wówczas wszelkie "ahy" i "ohy" wymykały się z nich chyłkiem, wznosząc się coraz wyżej, i wyżej.

Całe rodziny świętowały sukcesy i dokonania pięknych baletnic. Młode panny, pełne krasy, uroku, gracji i powabu, niepodzielnie zapanowały nad sceną. Prostota roztańczyła się z finezją. Wirowały koronki, wdzięczyły się falbanki, brokat kąpał się w scenicznym świetle. Było zjawiskowo, olśniewająco i fantazyjnie. Jakby jakaś baśń zerwała się w literackiego łańcucha, wskoczyła na podest i zaczęła pląsać pośród uznania i niekłamanych zachwytów. Bajeczne show, rodem z autochtonicznego Broadwayu.

Była to niezwykła kompilacja miłości do muzyki, doskonałej koordynacji ruchowej i panowania nad własnym ciałem, elektryzującego seksapilu i czarującej, teatralnej elegancji. Wszystko idealnie ze sobą współbrzmiało: pewne siebie, dobrze przygotowane tancerki, niebanalne układy choreograficzne, delikatna, gwiaździsta dekoracja, różnorodny repertuar i oczarowana - pochłaniająca wszystko z zapartym tchem - widownia. Profesjonalizm w najczystszej formie.

Z głośników sączyły się miłe dźwięki. Raz były to delikatne pociągnięcia smyczkiem po skrzypcach, klasyczne tony, innym razem nostalgiczne wyciskacze łez, nie brakło i ostrzejszego brzmienia. Dziewczynki z wyczuciem i taktem lekko płynęły i umiejętnie przeskakiwały po melodyjnej fali, wirując i rozbryzgując wokół emocje. Raz jawiły mi się jako syreny, pluskające koronkowymi ogonami spódnic. Innym razem niczym ulotne elfy, rusałki czy nimfy wodne, pląsały pośród leśnych szemrań i wichrowych powiewów. Były roztańczonymi kroplami deszczu, na błyszczącym parkiecie szyby, i morskimi falami, to wzburzonymi, to czule pieszczącymi zachodu słońca odbicie. Ich kształtne sylwetki wyginały się jak iskierki ognia, rozochocone i ścigające się w beztroskich igraszkach; jak delikatne gałązki, czochrane czule i z rozkoszą wiatru dłonią. Ich cienie - zakochane w zgrabnych ruchach właścicielek - naśladowały kroki, tańcem kołysząc zadowolone kotary. Wszystko na scenie tętniło energią, pasją i życiem.

Rozciągnięte, sprawne ciała, ładne fryzury, pokazowe makijaże, śliczne stroje - kobiecość rozlewała się po rozpiętości kategorii wiekowych. Na tej pajęczej drabince zawisły także rozmaite przymioty: począwszy od lekkiego onieśmielenia, delikatnego zmieszania, poprzez spokój i skupienie, skończywszy na absolutnej pewności i swobodzie ruchów. Widać było jak wiele pracy, znoju, prób i wysiłków włożono w przygotowanie tak doskonałego przedstawienia. Wyrazy uznania i szacunku należą się dla instruktorek (p. Katarzyny Długosz i p. Barbary Książczyk), za profesjonalne przyuczenie dziewczynek, które dały z siebie wszystko, by wypaść jak najlepiej i oczarować zarówno bliskich, jak i całą resztę przybyłych gości.


Udało im się poczęstować każdego odrobiną magii. Boso zaprowadziły zgromadzoną publiczność aż do ekscytującego, ekspresyjnego końca - gdzie buchały kolorowe konfetti, sypał się brokat, wirowały bańki mydlane, błyskały flesze, rzewnymi strumieniami lały się łzy wzruszeń, słychać było niecichnące oklaski i radosne, pełne dumy, pochwały. Jak na prawdziwe gwiazdy przystało - dziewczynki dostały naręcza pachnących, barwnych i pięknych kwiatów. Uściskom i gratulacjom końca nie było. Owacje - w pełni zasłużone - ukoronowały cały semestr niełatwych ćwiczeń baletowych.

I ja tam byłam, emocje ze sceny piłam... Zacne i wyborne!































































1 komentarz:

  1. http://www.kuriertrzebnicki.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=733:noworoczna-qmagia-tacaq&catid=35:powiat&Itemid=110

    OdpowiedzUsuń