27.05.2012

Trzebnicka Parada Orkiestr Dętych (i Humoru)


Jest w orkiestrach dętych jakaś niezwykła siła i magia. Nie jest to muzyka masowa, nie gości na co dzień w środkach przekazu, a jednak masowość jest jej głównym atutem. Liczy wielu członków, gromadzi rzeszę słuchaczy i doskonale sprawdza się na dużych imprezach. Niby dęta, a jednak nie na tyle nadęta, by odstręczać. Niby taka "niedzisiejsza", a jednak dzisiaj porwać potrafiła tłumy. Zastanawiałam się nad jej fenomenem: co jest w niej takiego niezwykłego, że gdy rozbrzmiewa na ulicach, one nagle ożywają? Ziemia dudni pod stopami w osobliwym rytmie "papa", budynki doń przyrośnięte bębniąco odpowiadają "rara". I tak niesie się echem "papa rara - papa rara", znacząc trasę, którą - raz dwa  raz dwa - maszerowały równo jednolite, pociągające (ponoć) mundury. A na trasie rozsiani są ludzie: duzi, mali, zupełnie niejednorodni, za to ich wspólnym mianownikiem jest hipnotyczny wzrok zawieszony na lśniących w słońcu instrumentach, prostych (choć jednako odświętnych i budzących ciekawość) wdziankach i ustach dmących w trąbki, puzony czy klarnety. Nie wiem czym nafaszerowana jest ta donośna muzyka, ale kiedy osiada na ludzkich narządach słuchu, od razu radośnie rozszerzają nam się źrenice, wargi gimnastykują się w uśmiechach od ucha do ucha, a nogi i ręce wariują w nieskoordynowanych przytupach i przyklaskach.

Przez Trzebnicę przeszły dzisiaj cztery orkiestry i dwie formacje mażoretek - wrażenia wirowały więc po ulicach, a ich największe skupisko mieściło się w sercu miasta - pod Ratuszem. Reprezentacyjna Orkiestra Dęta Miasta i Gminy Olszyna, Oławska Orkiestra Dęta, Orkiestra Dęta Miasta Leszna i gospodarze z bogatą historią - Trzebnicka Orkiestra Dęta. Swój debiut miały również rodzime mażoretki, w pięknych strojach oraz ze skupieniem i wdzięcznymi uśmiechami na twarzach. Pokazy musztry paradnej, efektowne choreografie taneczne oraz kawał niezłej muzyki w niebanalnej oprawie - oto co czekało dzisiaj na mieszkańców. Orkiestry udowodniły, że muzykowanie w ich wydaniu nie musi kojarzyć się z nudą, bowiem profesjonalnie zagrać potrafią zarówno klasykę, standardy, jak i współczesną nutę, a ich aranżacje mają styl, klasę i wytrawny smaczek. Mażoretki natomiast olśniewały pięknem, krasą i potrafiły do cna wypełnić urokiem potrzeby estetyczne; ale nie tylko: zachwycały doskonałą koordynacją, widowiskową współpracą i zaufaniem, które zwinnie przerzucały z rąk do rąk. Cudnie patrzeć na takie gibkie, prężne, sprawne i wygimnastykowane dziewczęta - miód na oczy i serce. Trzeba pamiętać, że na owo zgranie i spektakularne owoce pracowało ciężko wiele osób. Trud został jednak dostrzeżony i opłynął sukcesem: głośny i kolorowy spektakl oczarował zgromadzoną publiczność.

Tradycji paradnego, majowego weekendu stało się zadość.

Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, na scenie stanął Koń Polski. Ja jednak nieśmiało łypałam nań okiem zza żaluzji, bowiem moje pociechy baraszkowały już z Morfeuszem. Nie dorzucę zatem trzech swych groszy o kabaretowej atmosferze. Widziałam falę uśmiechu rozlewającą się po zgromadzonych, słyszałam oklaski - musiało zatem być przednio. I na tym może zakończmy.

Kto był - atmosferę z pucharu parady pił, kto zaś przeoczył - ma szansę nasycić się nią za rok - impreza bowiem wślizgnęła się niepostrzeżenie w trzebnickiej tradycji szufladkę.


















1 komentarz:

  1. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 18).

    OdpowiedzUsuń