3.12.2011

Trzebnica z ludową omastą

Kiedy ujrzałam - pełen różu - plakat, wieszczący nabór do Zespołu Powiatowego Etno-Pop, pomyślałam: dobra inicjatywa. Barwne ptaki, z folklorem zaklętym w piórach, zachęcały do udziału w przesłuchaniach. Pop na ludowo, możliwość wyjazdów krajowych i zagranicznych - brzmi naprawdę nieźle. Połączenie rustykalności z nowoczesnością przeważnie pozostawia ciekawy posmak.

Zaintrygowana, udałam się na trzebnicki casting. Nie żebym próbowała swoich możliwości, chciałam jedynie spojrzeć i posłuchać jak wszystko będzie się odbywało. Wkradała się lekka nieśmiałość, ale nie zabrakło też pozytywnych emocji. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, płeć piękna wiodła prym. Choć - ostatecznie - w składzie zespołu nie zabrakło i rodzynka: jest i jeden mężczyzna, "wisienek" na etno-torcie. Wydaje się, że - przy pomyślnym wietrze - mogą zawojować lokalny (i oby nie tylko) rynek muzyczny. Mają wsparcie Starostwa Powiatowego, są młodzi, piękni, ambitni, utalentowani, z pasją, werwą, zapałem, entuzjazmem, możliwościami i potencjałem - czyż trzeba więcej? Ze swojej strony życzę wielu sukcesów.
A skoro o sukcesach na ludowo mowa... Któż - z miejscowych - nie zna żywiołowości marcinowskich "Marcinów"? Ale nie oni jedni rozsławiali naszą mieścinę poza granicami województwa, a nawet kraju. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia (rety, jak to brzmi!), przy Trzebnickim Ośrodku Kultury działał prężnie Zespół Pieśni i Tańca "Trzebnica". Była to niezwykle popularna w regionie formacja, powstała na bazie dwóch już istniejących grup: członkach nauczycielskiego chóru „Polonez” i muzykach Orkiestry Dętej; dodatkowo przeprowadzono nabór do sekcji tanecznej. Pomysłodawcą i dobrym duchem zespołu był ówczesny dyrektor TOKu, człowiek z sercem na dłoni - pan Feliks Mułka. Od ludzi, którzy z nim współpracowali, usłyszałam wiele ciepłych słów na temat jego zaangażowania w sprawy grupy, doskonałej organizacji i empatii. Choć od dawna nie ma go na trzebnickim padole, sama wspominam jego osobę równie serdecznie. Choreografem zespołu był Maksymilian Mróz, a chórem kierował - początkowo - Józef Kierasiński, a następnie Edmund Nowicki. Garderobianą i opiekunką zespołu była przez wiele lat Anna Skibińska. Skład był zmienny i liczył od 60 do 80 osób; łącznie w kronikach piętnastoletniej historii odnotowano nazwiska ponad 150 osób. "Trzebnica" należała do czołówki tego typu zespołów w kraju, prezentując naprawdę wysoki poziom artystyczny. Repertuar stanowiły ludowe pieśni oraz tańce śląskie (trojak), krakowskie, podhalańskie i "ułańskie", a także "igraszki ludowe", czyli inscenizowane obrazy taneczne. Artyści wielokrotnie nagradzani i wyróżniani byli na rozmaitych przeglądach i konkursach, chętnie zapraszani na występy. Koncertowali nie tylko w Trzebnicy, ale i we Wrocławiu oraz innych miastach Dolnego Śląska. Przyjemnym akcentem były wyjazdy do Czechosłowacji i NRD (we wspomnieniach przewijają się koncerty w Miśni, Dreźnie, Coswig, Nachodzie, Karlowych Warach) - co w tamtych czasach nie było przecież takie proste. Członkowie "Trzebnicy" mieli do dyspozycji dwa autokary, które umożliwiały sprawne poruszanie się po kraju i zagranicy. Po odejściu na emeryturę Feliksa Mułki, działalność poszła w rozsypkę - wkrótce potem zespół został rozwiązany. Był to przykry moment dla wielu osób, które włożyły wiele lat, serca i wysiłku w to, by faktycznie sięgać muzycznych wyżyn. Myślę, że czasem powinniśmy zaglądać do lamusa wspomnień i przypominać fakty oraz nazwiska tych, którzy przyczyniali się do rozwoju naszej trzebnickiej kultury.


Takie to myśli naszły mnie dzięki - przyszykowanej przez Starostwo - etno-niespodziance. Pamiętam z jakimi pąsami na twarzy słuchałam maminych opowieści o niezwykłych, muzycznych wojażach, jak zachwycały mnie piękne i kolorowe stroje, z jakim podziwem przeglądałam fotografie z tamtych lat. A ileż nostalgii wibruje w głosie mamy, gdy snuje gobelin pasjonujących wspomnień...


Może i dzisiejsza młodzież stoi właśnie przed tak fantastyczną szansą? Może Powiatowy Zespół Etno-Pop dorówna poziomem swoim trzebnickim, ludowym poprzednikom i niedawny udział w castingu okaże się przepustką do wielu niespodziewanych przygód? Szczerze tego życzę, trzymając kciuki i niecierpliwie oczekując pierwszych, słyszalnych dokonań.


(fotografie pochodzą ze zbiorów Ludmiły J.)













5 komentarzy:

  1. http://www.kuriertrzebnicki.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=662:trzebnica-z-ludow-omast&catid=52:kultura&Itemid=111

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 6).

      Usuń
  2. Życzymy powodzenia w konkursie
    Tomasz Kowalski, W24

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypadkiem natknąłem sie na zdjęcia a raczej obrazy. Pozdrawiam cię Ludko, gdziekolwiek jesteś.

    OdpowiedzUsuń