Okładka pochodzi z autorskiej strony Konrada |
Od dawna zbierałam się do przyklejenia na swą blogową tablicę paru zdań ze słowami kluczowymi: „Konrad Marecki”.
Właściwie nigdy nie miałam sposobności poznać Konrada bliżej, niemniej od dłuższego już czasu z zainteresowaniem przyglądam się jego poczynaniom. A pomysłów ma całe tony – nie wiem jak to dźwiga? Szusuje wartkim nurtem rozmaitych gatunków muzycznych, genialnie posługuje się słowną szermierką, urządza slalomy pośród poetyckich gwiazdozbiorów, maczał również palce w kilku etiudach filmowych. Pewnie popełnia też masę innych wariacji o których zwyczajnie nie wiem.
Niestrudzony eksperymentator. Inkubator masy inicjatyw i przedsięwzięć. W głowie ma chyba wylęgarnię pozytywnych impulsów i niebywałych bodźców. Działa z prędkością światła. Wszędzie go pełno. Cenię jego determinację – i wiem, że doprowadzi go ona do stóp szklanych gór, a stamtąd już tylko krok na szczyt. Jakkolwiek go pojmować. Potencjał, talent, konsekwencja w dążeniu do celu i wytrwała praca – to składniki z których powstaje mus sukcesu.
Konrad jest samoukiem. Rzec by można, iż taki z niego trochę nieoszlifowany diament. Jak dla mnie – idealnie. Właśnie w tymże „nieoszlifowaniu” wyczuwam jego wielką moc. Jest ciekawym świata wędrowcem, poszukiwaczem, eksploratorem. Gdyby go oszlifować – zachwycałby blaskiem, ja jednak ponad ten „zachwyt” stawiam „zaskoczenie”. A on sam – a właściwie to jego pomysły – wciąż mnie zaskakują. Trochę jak z tym gonieniem króliczka, gdzie ostatecznie nie chodzi o schwytanie go, ale o cały ten proces podczas spontanicznej gonitwy, który przynosi tyle niesamowitych doznań.
Zapomniałabym dodać, że tym, co elektryzuje w Konradzie jest
jego niezwykły „rodzaj” wrażliwości, taki niecodzienny, niebanalny, trochę
może… nieteraźniejszy? – w każdym bądź razie: nieczęsto spotykany. Mocne sacrum
w delikatnej panierce z ludzkiego, jakże potrzebnego profanum. Tak przynajmniej
to odbieram…
Zresztą nie będę długo rozwodziła się nad tematem, bowiem
Konrad sam doskonale włada słowem. W jego imieniu zapraszam Państwa na stronę http://konradmarecki.blogspot.com/.
Znajdują się tam m. in. notki biograficzne, dyskografia (na razie nie jest to
dział obszerny, ale liczę na rychły jego wzrost), aktualności czy też plany na
najbliższą przyszłość. Można też odsłuchać materiał z jego debiutanckiego
singla pod tytułem „Oddech”. Swoją premierę miał on 31 października.
W sesji nagraniowej „Oddechu” udział wziął Wojtek
Michałowski (lider i klawiszowiec grupy Mortual), odpowiadający za końcową
produkcję, programowanie perkusji i ekspresję klawiszowego brzmienia. Okładkę
zaś zaprojektowała i przygotowała Agata Winiarska.
Mawiają, iż najważniejsze, by robić w życiu to, co się
kocha. Nie jest to - bynajmniej - pusty slogan. Szczęście rozlewa się wówczas z
dzbana poczynań i skrapia wszystko i wszystkich, którzy znajdą się na naszej
drodze. Piękny to stan.
W mojej mp3 zadomowił się „Oddech”. Wiem też, że to dopiero
przedsmak tego, czym Konrad jeszcze nas poczęstuje. Z niecierpliwością czekam
na więcej.
Zachęcam też do wspierania lokalnych artystów. Amen.
Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 31).
OdpowiedzUsuń