24.11.2012

Michał Szczepański w koncercie "Jak słuchać muzyki?"

Tekst powstał dla Starostwa Powiatowego w Trzebnicy:
http://powiat.trzebnica.pl/index.php/news/view/474



Za nami 140. koncert umuzykalniający dla młodzieży z cyklu „Jak słuchać muzyki?”. Fortepian poskramiał Michał Szczepański, (niezwykłe) słowo o muzyce wygłaszał profesor Juliusz Adamowski, a dźwiękami przemawiali do słuchaczy: Claude Debussy, Siergiej Rachmaninov, Fryderyk Chopin i Ferenc Liszt.

Warto dodać, iż pianista Michał Szczepański jest kociogórzaninem, mieszkańcem Obornik Śląskich.

Tym razem w relacji – nietypowo - nie skupię się na grze, która – naturalnie – była wyśmienita. Wolałabym napisać o czymś, co od dawna kołatało po mojej głowie (niczym jaskółka, która wpadła do pokoju przez niedomknięte okno), a co ze spokojem pochwycił Profesor, delikatnie ugłaskał, oswoił, pięknie nazwał i wypuścił na wolność. Kto chce, kto wsłucha się w dźwięki codzienności – może to usłyszeć…

Muzyka. Czy coś przemawia do nas dobitniej niźli ona? Rzekłabym, iż moc ma porównywalną do mocy żywiołów. Sam Debussy mówił o niej tak: „Muzyka jest sztuką najbliższą naturze. Tylko muzycy mają przywilej ujmowania całej poezji nocy i dnia, ziemi i nieba, odtwarzania ich atmosfery i rytmu ich nieskończonych drgań”. „Któż przeniknie sekret kompozycji? Szmer morza, linia horyzontu, wiatr wśród liści, krzyk ptaka – pozostawiają w nas rozmaite wrażenia, i nagle, bez względu na to, czy się tego chce, czy nie, jedno z tych wspomnień wylewa się z nas i wyraża w języku muzycznym”.

Przyrodę i muzykę oplata jakiś nienazwany związek. Złączone są więzami, które trudno wyrazić, ale które w niebanalny sposób wpływają na ludzką wyobraźnię, emocje, nastroje, inspiracje, skojarzenia, sposób odczuwania i przyjmowania tego, co ofiarowuje nam chwila. One albo próbują nam coś opowiedzieć – i kto uważny, ten wyłowi z pejzażu (również pejzażu dźwięków) elementy układanki, albo próbują harmonijnie zepchnąć nas na tor danych uczuć – i kto wrażliwy, ten schwyci w duszy wędkę ową falę.

Należy również dodać, iż nie ma jednej słusznej drogi, którą muzyka nas prowadzi. Każdy może na niej znaleźć skrawek dla siebie samego, każdy może odkryć własną odnogę, dolinę czy wzgórze, każdy ukocha inny fragment ścieżki: ktoś wybierze prosty, bez wybojów, inny zaś zafascynuje się zawijasami zakrętów. Muzyka wzbudzi w każdym inny rodzaj ekspresji. W jednym poruszy strunę melancholii, nostalgii, wspomnień, innego popchnie do działania. Wszystko to zależy od doboru tonacji, rejestru instrumentów, ale i od naszego nastawienia, dotychczasowych doświadczeń, stopnia wrażliwości, empatii, otwartości i wielu innych bodźców.

Muzyka może być zarówno procesem, jak i ulotną chwilą. Podobnie jak przyroda. Podobnie jak nasze emocje.

Każdy ma prawo do osobistego odbioru sztuki. Tego nie da się narzucić odbiorcy, artyzm bowiem potrafi zerwać się z łańcucha wszelkich konwenansów. Możemy zasugerować się tym, co chciał nam przekazać twórca, możemy użyć znajomości pewnych prawideł by odpowiednio nastroić swą percepcję na przyjęcie dzieła, ale nie jesteśmy w stanie nakazać zmysłom odebrać coś tak, a nie inaczej. „Clair de lune” – dla jednego czytelny przekaz, Światło księżyca, tak odległe, niegłośne, spokojne, inny zaś może w trakcie utworu odpłynąć gdzieś we wspomnień krajobraz, w dawne - skąpane nostalgii kurzem – alejki, w bezpieczne matczyne ramiona, w błogie dzieciństwa marzenia, w tęsknotę i zadumę. I nikt nie może temu drugiemu zarzucić, iż zbłądził. Ma prawo do własnej interpretacji i sobie tylko właściwych doznań.

To, z czym spotykamy się w świecie dźwięków, jest nie tylko piękne, ale i szczere, dlatego porusza, wpływa na nas, jest dla nas ważne. Muzyka potrafi wyrazić uczucia zarówno ekstrawertyczne, jak i introwertyczne. Wie jak połączyć w sobie dobra natury, światłocień malarski i poetyckie metafory. Umie też (trochę przewrotnie) przemawiać ciszą, pauzą, zawieszeniem…

Aby usłyszeć ją, tak prawdziwie (trzeba bowiem przypomnieć, że słowa „słuchać” a „słyszeć” nie są jednoznaczne) należy najpierw pokochać ciszę. Muzyka jest bardzo zazdrosną panią – pragnie skupiać na sobie całą naszą uwagę, chce byśmy podczas delektowania się nią poświęceni byli tylko i wyłącznie jej. Kiedy rozdrobnimy się na inne czynności – ona wylewa się chyłkiem z dzbana doznań, umyka nam, przecieka przez palce czasu. Muzyka chce być dla nas ważną – kiedy poczuje się taka, potrafi dać nam więcej niźli możemy sobie wyobrazić. Mówimy – oczywiście - o muzyce wypełnionej na skroś emocjami, mechaniczna papka nie daje nam dużo – więc i nie ma podobnych oczekiwań.

Podczas spotkania wyobraziłam sobie codzienność, w której muzyka klasyczna rozbrzmiewa w szkolnych radiowęzłach, w radio, na przystankach autobusowych, w poczekalniach, przy deptakach i ścieżkach spacerowych. Może wtenczas społeczeństwo - jakoś automatycznie - nasiąkałoby wartościami? Może tak udałoby się - powoli i w sposób cichy, nienachalny - korygować naszą mentalność, która poczęła zmierzać chyba w niewłaściwym kierunku? I tak – począwszy od siebie samych – zmienialibyśmy świat… Ehh, marzenia.

Zastanawiałam się też ilu z tych młodych ludzi przyszłoby na spotkanie z własnej, nieprzymuszonej woli, gdyby nie było to przykazem władz szkolnych? Ilu z tych, którzy uczestniczyli w koncercie, zarejestrują to na taśmie wspomnień? Jakie odczucia im towarzyszyły, które z nich zapamiętają?

Słyszałam kiedyś przypowieść o człowieku, który szedł piaszczystą plażą i wrzucał do morza meduzy wyrzucone przez fale na brzeg. Ktoś go zapytał: „po co to czynisz i tak nie uratujesz wszystkich?”, na co on odpowiedział: „wszystkich może nie, ale dla tych kilku, które powrócą do wody będzie to ważne.” Pięknie wkomponowuje mi się to w refleksję na zakończenie. Opisuje misję, którą wziął na siebie profesor Adamowski (oczywiście przy współudziale wszystkich tych, którzy pomagają przy realizacji programu, finansują go, tudzież zasiadają dla nas przed fortepianem).

Bardzo lubię koncerty z cyklu „Jak słuchać muzyki?”. Wynoszę z nich nie tylko dreszcze rozkoszy, ale i wiele cennych przemyśleń, upchniętych równo w walizce doświadczeń.




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz