27.10.2013

Monika Kuszyńska, Estera Wrona - czyli rzecz o szczęściu...

Artykuł powstał dla Starostwa Powiatowego w Trzebnicy. 

Drogi Panie B.,
właściwie powinnam właśnie zapukać do Ciebie słowami wieczornej modlitwy, pozwól jednak, że dzisiaj przeleję ją na taflę monitora i podryfuję jej rytmem prosto ku łąkom dziękczynienia. A potem otulę się barwnym aromatem spełnienia i zasnę... spokojna i szczęśliwa.

Dziękuję Ci za ten cudowny dzień. Za malownicze pejzaże, które radośnie wsiąkały dziś pod me powieki. Za szum wiatru, który łagodnie szeleścił październikowymi bajaniami. Za figlarne słońca promyki, uroczo hasające po Kociogórskiej Krainie, niczym ciekawe świata, niesforne, acz kochane kocięta. Za kolory rozmazujące się po niebie, pośród wzgórz i wśród usłanych liściastymi dywanami podwórek. Za ten dzień miniony, i za każdy następny, który wyłoni się jeszcze zza arkad przyszłości.

Wybacz, że upuściłam kilka uśmiechów, a mogłam je rozdać ubogim w duchu. Wybacz, że z pośpiechem przemierzałam sobotę, miast kruszyć ją na drobne i delektować się jej krasą w spokoju. Wybacz, że nie zdążyłam bliskim powiedzieć tylu ważnych słów. I w końcu - oczyść mnie z mej niewiary i wątpliwości co do... co do... ale: po kolei...

Kiedy szłam na dzisiejszy, finałowy koncert MFMKiO, zrodziła się we mnie obawa. Czy potrafiła będę w odpowiednie słowa ubrać wszystko to, co dane mi będzie przeżyć? Tyle koncertów już opisałam, czy zdołam wykrzesać z siebie jeszcze coś odkrywczego? 
Kiedy doszłam do Domu Twego, wiedziałam już, że wypatrywać powinnam iskry ufności. Po chwili złapałam w garść ów maleńki ognik - i ziarno niepewności zdeptane zostało w zarodku. Za co, naturalnie, dziękuję.

Co zatem napisać powinnam o dzisiejszym wydarzeniu? O bajecznym brzmieniu instrumentów? O tym, że muzyczni kumple z czterech dzielnic (perkusyjnej, smyczkowej, dętej i klawiszowej) porozumiewać potrafią się ponad podziałami i piękna, dźwięczna to przyjaźń? A może o głębokich, aksamitnych, ciepłych (jak malachitowe morza), delikatnych i łagodnych (niczym zefiry) głosach (pani Moniki Kuszyńskiej oraz pani Estery Wrony), które koiły nasze dusze, niczym najdroższe balsamy? Nie, nie o tym chciałam.

Chciałam podziękować, że dane mi było chłonąć wszystko to, co działo się w Bazylice. A "działa się" tam nie tylko Muzyka (taka właśnie przez duże M), ale również subtelnie, w ekstatycznym rytmie miłości i nadziei, pląsały zwinne i zwiewne refleksje, w sukienkach utkanych z wrażliwości, doświadczenia i obute w pantofelki pokory i głębokiej mądrości. Do tego wszystkiego miały w sobie tę niezwykłą, rzadko spotykaną umiejętność, by trafiać prosto we wrota ludzkich serc.

Dziękuję, że wpadłam pod ostrzał słów pani Moniki. Ugodzona rykoszetem, wyłuskałam kilka cennych pocisków. Mówią, że mowa jest srebrem - ten dźwięczny kruszec opromienił przeto tego wieczoru niejedno istnienie. Napychałam prezentowane przypowieści pod serca kamień i czułam jak mięknie we mnie, napełniając się wdzięcznością, błogością i żarem uniesienia. Pakowałam tę rozkosz garściami do kieszeni, przyda się na pochmurniejsze dni...

Gdybym miała streścić o czym były to opowieści, rzekłabym, iż o... codzienności. O szczęściu, miłości, przyjaźni. O tym, co otacza nas każdego zwykłego, szarego dnia - od nas zależy, czy podnosząc z drogi życia te drobne kamyczki zdarzeń, patrzeć będziemy przez nie jak przez zwyczajne kawałki skał, czy jak przez różnobarwne szkiełka. Sami malujemy nadchodzące dni i musimy sobie uświadomić, że mogą mieć one tyle kolorów, ile tylko potrafimy w nich dostrzec.

Zbyt często zatracamy się w pogoni za nierealną definicją szczęścia. A ono takie proste jest do poznania. Wystarczy, że zgarniemy z jego czoła kosmyk włosów, spojrzymy w toń niekłamiących oczu i przygarniemy do piersi, takie, jakim jest. Czasem jest banalne, skromne, nieokrzesane i tak nieprzyzwoicie pospolite. Największą sztuką jest docenić to, że w ogóle jest. Bo z pewnością jest, nawet, gdy chwilowo tego nie zauważamy. Trzeba przetrzeć ślepia, spojrzeć wokół - dalej, głębiej - zupełnie nowym spojrzeniem, nie takim przejaskrawionym, wiecznie wypatrującym, oczekującym, roszczeniowym. Z okularami pokory na nosie. Jest, prawda? Malutkie? A może, karmione miłością i akceptacją, urośnie? Zwykłe? Może z czasem zacznie linieć i pod spodem ukażą się nieprzebrane skarby, któż to wie? Warto sprawdzić. Bywa, że pozornie błahe sprawy urastają do rangi nie lada wydarzeń i stają się tymi najistotniejszymi. Pielęgnujmy w sobie dziecko - dzieci bowiem widzą i czują to, co nam dorosłym gdzieś umyka.

Doceniajmy, co mamy, szanujmy i okazujmy troskę oraz pozytywne uczucia tym, którzy nas otaczają, nic bowiem nie jest dane na zawsze. Czasem, by coś właściwie oszacować, wystarczy uprzednio zdać sobie sprawę, że można by to stracić. Uruchamiajmy też w sobie anielski potencjał, bo - ponoć - w każdym z nas on drzemie.

Och, rozpisałam się, Drogi Panie B., a przecież miała to być jeno krótka, osobista, wieczorna modlitwa; wyszła obszerna relacja. Dziękuję Ci zatem, raz jeszcze, za to spotkanie w Twoich progach. Spotkanie ze szczęśliwymi ludźmi, którzy potrafią odłamać kawał swego szczęścia i ze szczodrością ofiarować innym. Prawie tak, jak było z chlebem rozdawanym przez apostołów - nikomu nie żałowali, wszyscy byli syci i nie brakło pszennych bochnów. Wielkie to błogosławieństwo, móc czerpać energię i mądrość od takich Wysłanników Nadziei.

Jak przyjemnie patrzeć na osoby pogodzone z życiem, będące za pan brat zarówno z trudnościami, cierpieniem, jak i afirmacją dobra wszelakiego. Takie niecodzienne spotkania nadają egzystencji sens, dają szansę na zrozumienie tego, co dotąd uchylało się ponad horyzont naszego postrzegania i budują zarówno historię, jak i pomost do lepszej przyszłości.

Żywię szczerą nadzieję, że te niezwykłe opowieści o marzeniach, o determinacji w dążeniu do celu, na przekór przeciwnościom i przewrotnemu losowi - niejednemu dodały dziś skrzydeł. O to chyba chodziło.

Proszę, bym mogła rano obudzić się i cieszyć każdą drobną chwilą, każdym maluczkim zdumieniem. Bym ciągle to potrafiła. Bym gorliwie pielęgnowała w sobie tę umiejętność.

Dobranoc, Panie B.

Twoja A. 







































2 komentarze:

  1. Piękny tekst, piękne zdjęcia... :)))) ♥ gdybyś miała ochotę na więęęcej, to kolejny koncert na Dolnym Śląsku jest 3 grudnia w Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze - http://www.blizejgwiazd.org/ ;)

    OdpowiedzUsuń