28.09.2013

Wielcy i uznani na obrazach p. Marka Gołębiewskiego

Po raz pierwszy ujrzałam te portrety w pracowni pana Marka. Była w tym jakaś niezwykłość, atmosfera wyjątkowości i spełnienie wszelkich oczekiwań. Wywarło to na mnie niewymowne wrażenie. Całe to otoczenie: artystyczny chaos, dziesiątki pędzli - w odpowiednich dłoniach potrafiących wyczarować cuda, aromat malarskich pejzaży... niebanalne miejsce. Na pozór zaniedbane, opuszczone, odrapane, a jednak będące kuźnią tylu idei, myśli, twórczych inicjatyw.
Kiedy przedstawiono mi te wizerunki, surowe jeszcze, nieoprawione, nieskonfrontowane dotychczas z publicznym widzem, poczułam, jakoby dane mi było poznać te postaci z całkiem innej strony. Dotąd zamieszkiwali przestrzenie książek, szkolnych tablic, medialnych doniesień i ciekawostek, rozmaitych opracowań, teraz natomiast jakby wyłonili się z cienia, tańcząc kolorami w rytm fantazyjnego światła. To coś jakby zgłębianie tajników sztuki kulinarnej, kiedy to kucharz - mistrz ceremonii, ze zwyczajnych składników stworzyć potrafi wonne i rozkoszne dla podniebienia (arcy)dzieło, doprawiając je szczyptą finezji i gustownie okraszając charyzmą. Tutaj artysta nie tylko pokazał ich, wielkich i uznanych, takimi jakimi byli, jakimi chcemy ich widzieć, pamiętać, postrzegać, ale także takimi, jakimi jawią się w jego odczuciach. W oczach ich jest blask życia, namiętność, pasja, a we włosach tańczą skry barw. Także tło obrazów to jakby jeszcze jeden poziom przeżywania. Nie jest tu jedynie martwym, głuchym, nieruchomym i anemicznym podkładem, na którym budowany jest pierwszy plan - tworzy natomiast samodzielną opowieść, swoistą przestrzeń w której pstre kreski, plamy, faktury, tonacje, odcienie, koloryty, szepty światła i cieni tworzą pole do eksploracji i wędrówek podświadomości szlakiem.
Leonardo da Vinci, Pablo Picasso, Albert Einstein, John Lennon, Jimi Hendrix, Maria Skłodowska-Curie, Marilyn Monroe - obraz po obrazie spływały na mnie feerie barw, drobiny liryki, smak artyzmu, realizm przeplatany perłami abstrakcji, dźwięki znanych utworów muzycznych i wysublimowany urok prostoty. Każda z prezentowanych osobowości zostawiła po sobie trwały ślad w pamięci pokoleń, niejako zmieniła bieg rzeczywistości, ofiarowała światu coś niepospolitego. Z przyjemnością kontentowałam - rozlany na płótnie - swawolny i przekorny uśmiech Einsteina, pozwalałam świdrować swoje myśli wyrazistemu, przenikliwemu, rzekłabym nawet nieco onirystycznemu spojrzeniu Picassa (swoją drogą - wszyscy znamy nazwisko, dorobek, nie każdy kojarzy natomiast wizerunek tegoż artysty, prawda?), z lubością rozpływałam się nad urokiem Marilyn, spowitej żarem pożądania i będącej kwintesencją piękna. Pomysł na cykl "wielcy i uznani" wydaje się być genialnym, lista może być bowiem nieskończenie długa, właściwie otwarta i inspiracji nie powinno artyście zabraknąć. Cieszy fakt, iż ta niekończąca się podróż w poszukiwaniu nowych rozwiązań artystycznych rozpoczęła się tutaj, na ziemi trzebnickiej. A dokąd zaprowadzi pana Gołębiewskiego? Oby jak najdalej, ku sukcesom, powszechnemu uznaniu i światowej sławie. Tego z całego serca mu życzę.
Sztuka jest Sztuką przez duże "S" wtedy, kiedy nie tylko przedstawia, prezentuje, ukazuje, ale i zachęca do sięgnięcia dalej, głębiej, motywuje do działania wielowarstwowo, wielotorowo i na różnorodnych poziomach. Wierzę, iż poczynania naszego lokalnego artysty, mistrza pędzla i człowieka nie tylko bardzo utalentowanego, ale i niezwykle skromnego, pana Marka Gołębiewskiego - dostarczą Odbiorcom zarówno wiele przyjemnych doznań, radości, jak i staną się bodźcem do poszukiwań w sobie samym "iskry bożej". Nie jest dobrze zawierzać przekonaniom, że geniusz i rozmaite uzdolnienia to jedynie domena intelektualno-artystycznej elity - ciężka praca przynieść może każdemu z nas naprawdę nieocenione i zaskakujące efekty...
Polecam wystawę tych interesujących prac z zakresu malarstwa sztalugowego.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz