To nie jest artykuł sponsorowany, choć można odnieść takie
wrażenie.
Zwykle gdy mowa o bankach, padają stwierdzenia jakoby były
one podobne do pijawek, które wysysają z nas krew. A wiecie jaki jest „mój”
bank? Z sercem – zwłaszcza dla najmłodszych.
Jakież było moje zdumienie, gdy odebrałam telefon z trzebnickiego oddziału Banku Zachodniego – z zaproszeniem na zabawę mikołajkową. Ładnie podziękowałam w imieniu synów, a w mojej głowie rozpoczęła się gonitwa myśli: ani nie mamy tam nikogo bliskiego (nie ma więc mowy o – tak dziś osławionych – koneksjach), ani żaden ze mnie „specjalny klient” (ot, założone konto z niewielkim wpływem i comiesięczne opłaty za mieszkanie). Miła niespodzianka.
Jakież było moje zdumienie, gdy odebrałam telefon z trzebnickiego oddziału Banku Zachodniego – z zaproszeniem na zabawę mikołajkową. Ładnie podziękowałam w imieniu synów, a w mojej głowie rozpoczęła się gonitwa myśli: ani nie mamy tam nikogo bliskiego (nie ma więc mowy o – tak dziś osławionych – koneksjach), ani żaden ze mnie „specjalny klient” (ot, założone konto z niewielkim wpływem i comiesięczne opłaty za mieszkanie). Miła niespodzianka.
Już wcześniej moją uwagę zwróciła statuetka z fundacji
Pajacyk - za przywrócenie uśmiechu na twarzach dzieci, wielka skarbonka - z której dochód przeznaczony jest na Stowarzyszenie Pomocy Mieszkaniowej dla Sierot oraz fakt, iż tutejszy oddział BZ WBK SA
pomaga podopiecznym Świetlicy Profilaktyczno-Wychowawczej „Maciejki”.
W sobotę, 1 grudnia – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – stawiliśmy się w placówce. Powitały nas bajkowe postaci (Królowa Zima oraz dzieciaczki fantazyjnie poprzebierane). Atmosfera była wspaniała: zarówno rodzice, jak i maluchy z chęcią włączali się w świąteczne przygotowania oraz przepyszną rozrywkę. Najpierw trzeba było przygotować choinkowy łańcuch, następnie pięknie przystroić iglaste drzewko oraz przyszykować tron dla św. Mikołaja. Dzieci radośnie dawały upust swej twórczej inwencji – malując portrety Mikołaja i ozdabiając duży, kartonowy domek. Entuzjastycznie również uczestniczyły w licznych konkursach, konkurencjach czy zabawach – nie zabrakło też słodkich nagród. Każdy znalazł coś dla siebie: a to quiz mikołajkowy, a to twórczość literacko-kompozytorska, rzucanie papierowymi śnieżkami do celu, pałaszowanie ciastek bez użycia rąk, malowanie buziek, kalambury czy gry zespołowe znane wszystkim z przedszkola. Nikt się nie nudził, a na tych, którzy podładować musieli energię i pokrzepić się – czekał smaczny poczęstunek.
Osobą, której dzieci wypatrywały z niecierpliwością był – naturalnie – św. Mikołaj. Gdy już zawitał do banku - wytrwale odpowiadał na najosobliwsze pytania, każdego smyka wysłuchał, wziął na kolana, utulił do swej puchatej brody i obdarował podarkiem. To były magiczne chwile – gdy maluchy wstrzymywały oddechy, słuchały Świętego z wypiekami na twarzyczkach, recytowały wierszyki, śpiewały piosenki, przeżywały to niecodzienne spotkanie czy – co lękliwsze – przezwyciężały strach by pozwolić zawładnąć ciekawości.
Moi synowie jeszcze długo potem analizowali każde słowo Mikołaja i przeganiali się w opowieściach jaki to był wspaniały dzień i jakie piękne niósł niespodzianki.
Dziękujemy za moc – niezapomnianych - wrażeń.
Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 32).
OdpowiedzUsuń