Muszę do czegoś się przyznać. Ci, którzy lepiej mnie znają, wiedzą, iż – pomimo tego, że wszędzie mnie pełno – podchodzę do życia (i tego co z sobą niesie) ze sporym dystansem. Nie czuję się dobrze na wszelakich zgromadzeniach, nie lubię przemawiać w większym gronie (acz skrycie się za kartką papieru czy ekranem monitora to już coś innego) i nie przepadam za tymi wszystkimi spotkaniami gdzie strumieniami płyną (mniej czy bardziej szczere) życzenia, nie brak jadła, napojów i czego tylko dusza zapragnie. (Teraz już wiadomo dlaczego zwykle nie zamieszczam relacji z wernisaży, a jedynie powystawowe, niezwykle subiektywne wywody, gdy mogę chłonąć artyzm w ciszy i spokoju, już bez dziesiątek czy setek oczu wpatrzonych weń razem ze mną.)
Grudzień okazał się dla mnie (na
szczęście) niezwykle pracowitym miesiącem. Postanowiłam więc, iż nie będę
dokładała sobie dodatkowych zajęć i
pozwolę blogowi zapaść niepostrzeżenie w sen zimowy (skupiając się jeno na
powziętych na siebie obowiązkach). Miałam więc pójść na Wigilię na trzebnickim
Rynku jedynie po to, by dzieci spotkały się z Mikołajem, pozachwycały się
atrakcjami, które nań czekały, posłuchały kolęd i dobrej muzyki – a potem
pozwolić ogółowi wrażeń umościć sobie we mnie posłanie i zasnąć, w
milczeniu. Bez uzewnętrzniania się.
I – o mały włos – tak by się to
skończyło… gdyby nie ostatnia piosenka, wyśpiewana z pasją (i to jaką!) przez Wielką Artystkę – Panią Dorotę Osińską.
„To
miasto podobne do innych,
zwyczajne ulice i place,
lecz zło tak zaczęło tam boleć,
że ludzie żyć chcieli inaczej.
zwyczajne ulice i place,
lecz zło tak zaczęło tam boleć,
że ludzie żyć chcieli inaczej.
I
wtedy odkryli w swych sercach,
że jest tam nadzieja i miłość,
i wtedy wyrosły im skrzydła,
bo tyle wiary w nich było.” *
że jest tam nadzieja i miłość,
i wtedy wyrosły im skrzydła,
bo tyle wiary w nich było.” *
I pomyślałam sobie: może ten Wieczór
ma moc, by natchnąć nas wszystkich do zmian? W życiu osobistym (gdy tego
wymaga), w życiu zawodowym (gdy czujemy, że przydałoby się) i w życiu
społecznym (w którym wszyscy bierzemy udział, mniej czy bardziej aktywnie).
„Jeszcze
możliwe niebo na ziemi,
póki wierzymy, że można coś zmienić.”
póki wierzymy, że można coś zmienić.”
Może udałoby się zakopać wszelkie
wojenne topory, a w ich miejsce przybrać oręż w postaci wiary, nadziei i –
jeśli nie płomiennej miłości, to może choć – życzliwości, serdeczności i chęci
pojednania? Aby zło, złośliwości i zawiść nie jątrzyły się bardziej, bo
więcej już ich naprawdę nie potrzeba…
„A
kiedy entuzjazm opadnie,
choć życie ukąsi złośliwie,
nie dajmy aniołom odlecieć,
nie dajmy skraść sobie skrzydeł!
choć życie ukąsi złośliwie,
nie dajmy aniołom odlecieć,
nie dajmy skraść sobie skrzydeł!
Być
może szukam naiwnie
diamentu na dnie popiołu,
wierząc, że miasto, gdzie żyjesz
też może być miastem aniołów!”
diamentu na dnie popiołu,
wierząc, że miasto, gdzie żyjesz
też może być miastem aniołów!”
Może ja też szukam – zbyt – naiwnie
diamentu na dnie popiołu. Ale sami powiedzcie: dlaczego nasze miasto nie
miałoby być „miastem aniołów”? „Serce przy sercu, słowo przy słowie…”
„Jeszcze
możliwe jest żyć inaczej… „ Nowy Rok wkrótce się zacznie…
I niechaj to będą moje
bożonarodzeniowe życzenia. Zarówno takie małe, osobiste, prywatne, dotyczące
tego i owego, jak i duże, ogólnospołeczne, sięgające w każdy – zaprawdę każdy -
zakamarek naszego miłego miasteczka. I niechaj płyną – hen daleko – poza
grudzień, niech tlą się jak najdłużej, a codzienność nie zdoła ich podeptać ni
przybrudzić.
P. S. Byłoby nie w porządku gdybym
nie napisała, że imprezę należy uznać za udaną. Dzieci były radosne. Mikołaj
stanął na wysokości zadania. Bałwan dumnie prężył pierś. SuperKot dzielnie
znosił kaprysy pogody. Renifery zapalały się i gasły. Choinki paradowały w
pięknych przybraniach. Pierniczki wdzięcznie znosiły wszelkie zdobienia.
Stragany wystroiły się w piękne, lokalne rękodzieło. Autorka dziecięcych bajek z gracją rozdawała książeczki z dedykacjami.
Potrawy były pachnące, smaczne i krzepiące. Opłatek jednoczył zgromadzonych.
Kolędy niosły się w przestworza. A na scenie działy się cuda… Miło było. I
niechby nastrój ten pozostał w nas - przynajmniej - na cały kolejny rok. A potem…
Potem znowu nastanie świąteczny czas i upleciemy wieniec kolejnych życzeń.
Najlepszości!
Miłośników słowa pisanego, rozlanego na pachnącym, gazetowym papierze, zapraszam do zakupu Kuriera Trzebnickiego (nr 33).
OdpowiedzUsuń