2.02.2013

Pomaszerowali dalej. Po zdrowie. Zauważ ich!

"Nawet najmniejsza kałuża odbija niebo." 

Sobota. Szósta rano. Kiedy budzik dzwoni bezdusznie i bestialsko, palce sprawnie dogadują się z klawiszem drzemki: udało się wynegocjować jeszcze pięć minut. Pi pi pi pip. Nie ma zmiłuj się. Trza odkleić od siebie resztki snu, koniecznie chcącego zakotwiczyć pod powiekami. Obiecałam sobie aktywną solidarność z uczestnikami akcji „Zauważ mnie”, więc nie wypada teraz wymięknąć. Nawet gdy słyszy się deszcz brzdękający o rynnę.


Zwlekam się z łóżka, sprawnie wykonuję poranną toaletę i znikam w mroku. Siąpiące z nieba krople wygrywają rozmaite melodie. Dziwi mnie jak wiele ptaków radośnie wita świt w środku zimy, dokładnie drugiego lutego.


Idąc, rozmyślam. Lubię tę ciszę wokół. Pozorną ciszę – wszak miasto pulsuje życiem. Nawet w sobotę rano. Jedni budzą się do codziennych obowiązków, inni – niewyraźnie i mglisto – wyłaniają się z ciemności piątkowego szaleństwa.


W Domu Wycieczkowym „Zdrój” zapalają się światła. Krzątanina za firanką oznacza, że kilkoro dzielnych uczestników marszu z kijkami właśnie nastraja się na dalszą podróż. Przebyli dopiero pierwszy odcinek z blisko 475kilometrowej trasy Wrocław – Koszalin. Dzisiaj dalszy etap zmagań. Żegnająca się Trzebnica płacze mżawym kapuśniaczkiem. Myślę, że – mimo kaprysów pogody – pozostawi po sobie jednak miłe wrażenie. Obdarowała pięknymi widokami i dała nadzieję na wstawiennictwo św. Jadwigi w prośbach, pragnieniach i zamierzeniach.


Początek dnia, ustalony wcześniej na godzinę siódmą, nieco się przesunął. Oby jednak wszystko przebiegało planowo, bez zakłóceń i uciążliwości. Szerokiej drogi, sprzyjającej pogody, życzliwych osób wokół, osiągnięcia wyznaczonych celów i zdrowia, przede wszystkim!


Tymczasem jeszcze słów kilka.


Ciągle buzują we mnie wczorajsze uczucia, gdy niewymowna radość i wdzięczność mieszały się ze zdumieniem i niedowierzaniem. Kiedy postanowiliśmy włączyć się w happening na trzebnickich stawach do głowy by nam nie przyszło jaki będzie tego finał. Pada hasło: „Zauważ mnie”, „przyłącz się” – więc stawiamy się w umówionym miejscu, ciekawi co będzie dalej. Nie mamy ze sobą kijków treningowych, cóż, aktualnie ich cena nas przerosła – ale przecież najważniejsze kwestie w życiu są za darmo: chęć działania, aktywność, współodpowiedzialność za bliźniego, empatia, wrażliwość, przyjaźń, sympatia, uśmiech i wiele, wiele innych. Aby okazać swą solidarność z uczestnikami akcji (zaskoczyła mnie jej kameralność i ujęła umiejętność wzięcia spraw w swoje ręce) – postanawiamy wyczarować kijki. W okolicy Lasu Bukowego z pewnością ich nie brakuje. Wystarczy chcieć i mieć fantazję. Nie oczekiwaliśmy i nie spodziewaliśmy się, że ów gest zostanie dostrzeżony i doceniony. Chłopcy dostali od Pani Jadwigi Grochowalskiej prawdziwe, profesjonalne kijki do nordic walkingu. Bardzo dziękujemy – i mamy nadzieję, że będą one nas wspierać w wędrówce przez życie z taką mocą, z jaką dopingują Panią we wszelkich działaniach. Jeszcze raz dziękujemy!

Nikt mi nie wmówi, że życie nie jest niesamowite: usiane dobrem, zaskoczeniami, pozytywnymi doznaniami i niespodziankami. Nasze takie jest. Codziennie. Nie mogę się wręcz nim nadziwić…


A może - po prostu - jest takie, jakim kształtują go nasze myśli? 

Myśl więc pozytywnie. Strzep z siebie egoizm, wygodnictwo, bierność i ignorancję. Wyjdź naprzeciw Dobru. Goń marzenia. I nie poddawaj się zbyt szybko. Kiedy nie po drodze Ci ze Spełnieniem – rozważ czy dalej podlewać kwiat wytrwałości czy może zmodyfikować nieco mapę aktywności? 

„Bądź wierny. Idź.”  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz