21.11.2014

O sobie najtrudniej...

Dziękuję za ten plakat pracownikom PODM-P w Trzebnicy.
Dawno nie czułam się tak stremowana i skrępowana. Niby nic wielkiego, robię to na co dzień. Pstryk, pstryk, klik, klik – i jest materiał na bloga. Jednego. Drugiego. Czasem - poproszona, zachęcona, zmotywowana lub po prostu chętna, zainspirowana – udzielę się tam i tu. Jakaś publikacja, akcja charytatywna, recenzja, relacja, wierszowany komentarz, mniejszy czy większy konkurs. Chleb powszedni – i to raczej z przypadku, nie z wyboru, ja planowałam inaczej. Jakoś tak wyszło, samo.

I teraz – niby nic wielkiego, wyjście z tym co przecież jest na blogu, na Facebooku, w wirtualnym świecie, w realną przestrzeń naszego miasta. A tyle z tym wiąże się stresu. Zdecydowanie wolę znajdować się po tej drugiej stronie – łatwiej jest być obserwatorem tudzież komentatorem niż osobą na celowniku.

Kiedy – Pani Cecylia i Pan Sebastian (dziękuję Państwu!) – zwrócili się do mnie z propozycją wystawy związanej z regionalizmem, zareagowałam: Ja?! Gdzieżby! Przecież w regionie jest tylu doskonalszych ode mnie w tej dziedzinie! Ja nie mam pojęcia o profesjonalnym fotografowaniu, brak mi wiedzy, w moich zdjęciach doszukać można się zapewne dziesiątek (jeśli tylko!) spraw, do których znawca tematu mógłby się "przyczepić", nie mam nawet odpowiedniego sprzętu. Totalna amatorka. Targała mną mnogość wątpliwości, oporów, obiekcji.

Z biegiem rozmowy jednak coraz mocniej zaczynałam wierzyć w przedsięwzięcie i siebie. No tak, zdecydowanie lubię, cenię i szanuję swoją małą Ojczyznę, to prawda. Moja „twórczość” (słowo stanowczo  zbyt duże w stosunku do tego, co czynię) w dużej mierze wiąże się z regionalizmem, umiłowaniem skrawka ziemi na którym przyszło mi urodzić się, dorastać, przeżywać pierwsze sukcesy czy pierwsze i kolejne rozczarowania. Niezależnie od wszystkiego ciągle będę to robić – bez względu na to czy to jest dobre czy nie – bo to lubię, pasjonuje mnie to, czerpię z tego przyjemność, satysfakcję, w jakiś sposób jest to swoisty wentyl bezpieczeństwa, odskocznia, odreagowanie i spełnienie. No więc – czemu nie? Może bez perfekcjonizmu technicznego, ale z sercem i duszą...

Nie oczekujcie Państwo zatem wielkiej sztuki ani wielkiej literatury. Takich przez duże S czy duże L. Nic z tych rzeczy. Moim celem jest raczej ukazanie naszego malowniczego zakątka tak, jak ja go widzę (może niedoskonale). A ja lubię czasem przystanąć, rozejrzeć się, zadumać, zachwycić, nawet wygłupić w tym umiłowaniu prostoty i drobiazgów. Lubię zachłysnąć się zimnym, rześkim powietrzem. Poczuć chłód kropli rosy. Policzyć kropki na czerwoniutkiej biedronce. Chłonąć całą sobą zieleń, brązy, zapachy, dźwięki i pejzaże. Lubię cieszyć się odbiciem księżyca w nocnej toni stawu, bawić się z mgłą w chowanego pośród leśnych duktów i zakamarków oraz spoglądać na senne miasto i majestatyczną bazylikę ze szczytu Winnej Góry.

Być może też to lubicie, ale nie macie czasu, by uskuteczniać tę afirmację? A może jeszcze nie wiecie, że lubicie, albowiem do tej pory nie zauważaliście takich niuansów, które de facto dają nam wiele radości i energii? Spróbujcie kiedyś popatrzeć na codziennie przemierzaną ścieżkę z zupełnie innej perspektywy – z poziomu zadziwionego dziecka, barwnego motyla na tulipanie czy muzykalnego pasikonika, wygrywającego etiudy w filharmonii zielonych traw. Przespacerujcie się za miasto – tam, pośród wzgórz, sadów, pól, kryją się prawdziwe, boskie arcydzieła.


Zbyt często w pędzie codziennego dnia umyka nam piękno tego, co najbliżej nas. I właściwie tylko to jedno zdanie chciałam Wam powiedzieć.

*******************************************************
Zapraszam serdecznie na wystawę "Trzebnica - Ojczyzna Duszy Mojej" (w ramach projektu Tożsamość Dolnoślązaka - Unia Wielu Kultur), która odbędzie się w Powiatowym Ośrodku Doradztwa Metodyczno-Programowego w Trzebnicy (szczegóły na załączonym plakacie).

Rzekłabym: Oczyma trzebniczANKI. Trzebnicki pejzaż w kadrze i słowie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz