Ubolewam, że nie dostałam w darze talentu malarskiego - mogłabym w piękny i ekspresyjny sposób przelać na płótno to, co siedzi w mej duszy. A dziś siedzi w niej Trzebnica właśnie. Zagnieździła się gdzieś pod powierzchnią receptorów - i łechce zaczepnie wszystkie moje zmysły. Wciągam w nozdrza zapach przesiąkniętej latem Trzebnicy, uszy otulam dochodzącymi z niej dźwiękami, dotykam jej faktury... I patrzę, dziwię się, kontempluję ją wzrokiem...
Gdybym była fotografem - z pewnością potrafiłabym pięknie uchwycić każdy jej, drogi, szczegół tak, by - kadr po kadrze - móc ubóstwiać jej urok, jej finezję, jej figlarność i dostojeństwo w jednym. Ale fotografem, niestety, nie jestem. Moja wiedza o tejże dziedzinie sprowadza się do tego, by: 1 - słońce (w miarę możliwości) mieć za sobą, 2 - zapamiętać, którym przyciskiem trza posłużyć się, by pstryknąć fotkę. Dlatego: wybacz mi, Droga Trzebnico, że nie potrafiłam oddać Twego piękna.
Skoro o pięknie mowa... Cóż je definiuje? I czy - aby - nie można go rozważać jedynie w kategoriach iście subiektywnych?
Ja subiektywizmem przesiąknięta jestem do cna - nie liczcie zatem na obiektywną ocenę...
Czy kocham swoje miasto? Chyba to określenie bliskie byłoby temu, co doń czuję. Niewątpliwie jestem z nim mocno, emocjonalnie, związana.
Najpiękniejsza i najpełniejsza (wedle mnie) jest miłość bezwarunkowa. Kochamy kogoś jakim jest - a to daje mu siłę, by stawać się lepszym.
Ja tak właśnie postrzegam swoje miasto...
Kiedy dostrzeżemy czyjeś słabości, mamy przed sobą wybór: wytykamy je, obnażamy i rugamy za nie - albo też: towarzyszymy mu w drodze do stawania się lepszym. Mi, zdecydowanie bardziej, podchodzi opcja druga. Niezbędny ekwipunek na tę drogę: sporo cierpliwości. Jest to, bowiem, proces długotrwały. Gdyby krystalizacja tych dobrych cech przychodziła nazbyt łatwo - nie potrafilibyśmy tego należycie docenić, tak sądzę...
Wybrałam kilkadziesiąt zdjęć, które powstały podczas ostatnich spacerów po moim mieście, gdy nasiąkałam jego atmosferą do cna. Nie grzeszą one artyzmem i nie mają nic wspólnego z poprawnością techniczną - jak już wspominałam: fotografia to jest temat, w którym poruszam się po omacku. Niemniej: lubię w ten sposób dokumentować otaczającą mnie rzeczywistość. Zdaję sobie sprawę, że jutro już nie będzie takie samo jak dziś...
Jeszcze jedno: aby zrozumieć miłość - samemu trzeba kochać. Jeśli nie kochacie tego miejsca, podobnie do mnie, prawdopodobnie nie zrozumiecie, co chciałam przez to powiedzieć.
"Dobrze patrzy się tylko sercem, najważniejsze jest dla oczu niewidoczne"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz